-Marika jak ty pięknie wyglądasz-przywitał mnie ciepło Robert
-Po prostu olśniewająco-dodał Marco
-Chłopaki przesadzacie, ale i tak Dziękuję-odparłam i lekko dygnęłam
Podeszłam do stołu gdzie czekała na nas kolacja Marco odsunął mi krzesło i pocałował delikatnie w policzek.
-Smacznego-odezwałam się pierwsza i zabrałam się do jedzenia
-Dziękujemy i nawzajem-odpowiedzieli równocześnie Robert i Marco po czym wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem
Po około pół godziny kolacja była zjedzona. Posprzątaliśmy ze stołu i przenieśliśmy się do salonu z butelką wina.
-Kolacja była wyśmienita chyba częściej muszę do was wpadać-powiedział Lewy siadając na kanapie obok mnie
-Zapraszamy nie mamy nic przeciwko-odpowiedziałam za Marco
-A właśnie Robert jak tam z Anią wyjaśniliście sobie wszytko-zapytał Marco biorąc do ręki kieliszek z winem
-Przecież wiesz jaka jest sytuacja co ja mam z nią wyjaśniać o czym mam z nią rozmawiać i jak?-zapytał Robert z irytacją w głosie
-Spokojnie stary nie denerwuj się tak
-Marco przecież wiesz że temat Ani jest dla mnie drażliwy to po co zadajesz takie bezsensowne pytania
-No przepraszam bardzo, ale miesiąc temu nic nie zapowiadało tego kochaliście się i to bardzo świata poza sobą nie widzieliście-powiedział Reus
-Znam ten ból-wykrzyczałam w myślach
-Tak jeszcze miesiąc temu kochałem ją i uważałem że jest jedyną dziewczyną w moim życiu, a 9 marca wszytko się spieprzyło
-A co się wtedy stało jak można wiedzieć?-zapytałam cicho
-Wróciłem z wyjazdowego meczu dzień wcześniej i zobaczyłem ja z jakimś sukinsynem w łóżku
-Strasznie mi przykro Robert
-Tak wiem wiem mi też i to cholernie, ale skończmy ten temat bo się zaraz zrobi jak na stypie a nie na miłym spotkaniu towarzyskim
-Oczywiście proszę pana-krzyknął blondyn i zasalutował
Rozmawialiśmy jeszcze przez co najmniej godzinę. Kiedy skończyły nam się tematy Robert zadzwonił po taksówkę i wyszedł z domu żegnając się ze mną i Marco. Ja byłam strasznie zmęczona dlatego wzięłam szybki prysznic i położyłam się. Długo nie mogłam zasnąć ciągle myślałam o rozmowie Marco z Robertem o tym co napastnik mówił o Ani. Jak bardzo go zraniła i jak przez nią cierpiał. Znakomicie znałam jego ból przecież ja też niecałe 3 tygodnie temu przechodziłam to samo z Natanem. Tylko o ile się nie mylę on za nią nie tęskni a mi cholernie brakuję Natana. Nie ma nocy żebym chodź na chwilę nie powróciła myślami do wspomnień z przed miesiąca kiedy byliśmy cudowną i kochająca się parą.
Tylko dlaczego? Dlaczego tak się dzieję ? Dlaczego nie mogę tak po prostu o nim zapomnieć?-zadawałam sobie ciągle te same pytania
Jestem chyba nad zwyczajniej w świecie pustą idiotką.
Równo o godzinie 9:00 zadzwonił mój budzik. W sumie to miałam już wcześniej wstać bo z dołu dochodziła mnie rozmowa a raczej kłótnia dwóch mężczyzn. Wstałam z łóżka i ubrałam na siebie szlafrok. Zeszłam na dół i stanęłam jak sparaliżowana. Przed domem stał Natan i wykłócał się z Marco.
-Nie rozumiesz koleś wynocha stąd już w tej chwili-krzyczał Marco
-Pójdę tylko daj mi porozmawiać z Mariką
-No widzę że Ciebie to już w zupełności popierdoliło. Opowiadała mi o tobie nie chcę Cię znać rozumiesz ?
-To niech mi to powie w twarz niech to udowodni
-Ona nic ci nie musi udowadniać. Spieprzyłeś to a teraz wypierdalaj- powiedział blondyn z wściekłością
-Ja nie chciałem rozumiesz nie chciałem jej skrzywdzić
-Ale to zrobiłeś za późno znikaj
-Nie proszę daj mi z nią porozmawiać wyjaśnić. To była chwila słabości, ale ja ja kochałem i nadal ją kocham
-Przestań pieprzyć rozumiesz przestań-krzyknęłam ze łzami w oczach i pobiegłam na górę, Marco wypchnął Natana i zamykając drzwi pobiegł za mną do pokoju.
Ja szybko wzięłam nową żyletkę z szuflady i zaczęłam robić nowe blizny.
Nienawidzę Cię rozumiesz nienawidzę Tak Bardzo mnie ranisz-krzyczałam i robiłam nowe kreski a krew która spływała po moich dłoniach zabarwiała na czerwona śnieżnobiałą pościel
-Boże Marika co ty wyprawiasz? Przestań kochanie słyszysz przestań-krzyczał Marco z bezradności
-Nie mogę rozumiesz nie mogę to za bardzo mnie boli za bardzo rani ja już nie potrafię
-Potrafisz Marika potrafisz ja w Ciebie wierzę oddaj proszę mi ta żyletkę
-Nie mogę Marco przepraszam
-Możesz Marika proszę Cię pomogę Ci-mówił Marco przez łzy swoją drogą nie widziałam jeszcze faceta który by tak płakał
-Ale...-nie dokończyłam już bo nie miałam siły żyletka którą trzymałam w ręce wypadła i wbiła się w pościel a ciepłe dłonie blondyna gładziły moje plecy
-Pomogę Ci Marika tak bardzo mi na tobie zależy
Nie mogłam nic powiedzieć strach i smutek odebrał mi mowę. Byłam inna już nie byłam sobą nie byłam tą dziewczyna sprzed lat. Marco na chwilę wypuścił mnie z objęć i pobiegł do łazienki po apteczkę. Szybko opatrzył moje ręce i zabandażował rany tak aby nie były widoczne.
-Przepraszam Cię masz przeze mnie same kłopoty-powiedziałam kiedy skończył
-Nie prawda nie mów tak, ale mam do Ciebie jedną prośbę mogę ?
-Tak a co to takiego ?
-Nie tnij się księżniczko
*************************************************************************
Jest kolejny rozdział taki może mało nastrojowy do świąt, ale nie miała pomysłu. Ostatnio jakos mi sie wszystko wali. Nie mam siły na nic po prostu totalna katastrofa. Mam nadzieję że przynajmniej w te święta trochę odpocznę chociaż jak pomyślęo tym że mam składać życzenia osobom których nienawidzę to po prostu mnie skręca. Po świątach Nowy Rok macie już jakieś postanowienia noworoczne ? Ja mam ale szczerze mówiąc wątpie w pozytywny efekt.
Kończąc ostatni wpis przed świątami życze Wam: Wszystkiego co najlepsze spełnienia najskrytszych marzeń więcej dni kiedy na waszych twarzach będzie gościł uśmiech sukcesów w szkole pracy i w życiu prywatnym radzenia sobie z problemami nawet wtedy kiedy nie jest to proste i szukania najlepszej drugiej połówki kochającej i szczęśliwej żębyście przy niej odnaleźli prawdziwe szczęście i czego sobie tylko życzycie kochani :*
Pozdrawiam ciepło i świątecznie O..... *-*
Ron Pope- A drop in the ocean
niedziela, 22 grudnia 2013
sobota, 14 grudnia 2013
Rozdział 18 :*
Po moich rękach zaczęła spływać krew. Nienawidziłam siebie za to co w tym momencie robiłam. Nie chciałam się okaleczać, ale to w jakiś sposób mi pomagało. Nie umiałam sobie poradzić z rzeczywistością gnębiła mnie przeszłość i przerażała przyszłość. Z każdym dniem przestawałam w siebie wierzyć. Już i tak nie raz chciałam z tym skończyć, skończyć z tym pierdolonym światem, ale byłam za słaba. Takie osoby jak ja mają przesrane w życiu- pomyślałam robiąc kolejną ranę
Zamknięta w ciemnym pokoju wylewałam łzy i krople krwi. Jestem beznadziejna do niczego-pomyślałam patrząc na moje okaleczone ręce. Schowałam żyletkę i położyłam się na boku.
Przez pół nocy płakałam trzymając w ręku zdjęcie chłopaka. Rano do moich drzwi zapukał Marco.
-Marika mogę wejść?-zapytał łagodnie
-Tak proszę-odpowiedziałam po czym szybkim gestem wytarłam opadające łzy
-Co się dzieję? Słyszałem, że przez całą noc płakałaś?-zapytał a mnie zamurowało
-To tylko straszny ból głowy. Nic się nie dzieję nie martw się-oznajmiłam spoglądając w drzwi
-Nie wierzę Ci powiedz mi prawdę, Marika zaufaj mi-powiedział piłkarz obejmując mnie
-Nie mogę nie umiem nie potrafię-krzyknęłam i wybiegłam z pokoju z wilgotną twarzą
Chciałam się zamknąć w łazience i już nigdy nie wychodzić, ale wiedziałam, że tak nie mogę. Nie potrzebnie nakrzyczałam na Marco przecież on nic nie zrobił, a ja wyrzuciłam z siebie swoje złości.
Po pół godziny zeszłam na dół ubrana uczesana z lekkim makijażem. Podeszłam do Marco łapiąc jego dłoń i odwracając ku sobie.
-Przepraszam strasznie Cię przepraszam-powiedziałam cichutko
-Przestań wiesz, że nic się nie stało. Ja się tylko o Ciebie martwię i chcę ci pomóc-odparł i mnie mocno przytulił.
-Dziękuję jesteś taki....-nie dokończyłam bo znów ktoś mi przerwał
-Przepraszam to pewnie Robert, umówiłem się z nim na trening-powiedział i poszedł otworzyć
Ja szybkim ruchem otarłam łzy. I dołączyłam do piłkarza.
-Cześć Marika-przywitał mnie uśmiechnięty Robert
-Hej-odparłam i natychmiast mój nastrój zmienił wyraz
-Wejdź do środka mamy jeszcze trochę czasu-zaprosił Marco
-Jak tak nalegasz. To z przyjemnością-odpowiedział Lewy i wkroczył do mieszkania
Minęła dłuższa chwila wypiliśmy kawę i zjedliśmy razem śniadanie. Nie wdrażaliśmy się w dłuższe rozmowy tylko krótkie wymiany zdań.
-Widzę, że nie w humorze ?-zapytał Robert kiedy Marco wyszedł do salonu
-Bywa takie życie-odparłam dokańczając kawę
-Martwię się o Ciebie Marika-odrzekł, ale nie zdołał nic dopowiedzieć bo przerwał mu dźwięk mojego sms-a
Kiedy otworzyłam wiadomość myślałam, że zemdleję. To był sms od Natana.
Marika strasznie za Tobą tęsknie. Kocham Cię. Twój Natan :*
Po przeczytaniu sms-a pobiegłam na górę zatrzaskując za sobą drzwi.
-Lewy cholera nie można Cię nawet na chwilę zostawić-krzyczał Marco na napastnika
-Opanuj się to nie moja wina. Przeczytała chyba jakiegoś sms-a i wybiegła-nie spinaj dupy
-Cholera tak się o nią martwię ciekawe kto wyrządza jej taką krzywdę-powiedział blondyn.
Po krótkiej czasie Robert wyszedł a Marco stał przy drzwiach do mojego pokoju.
Po krótkiej czasie Robert wyszedł a Marco stał przy drzwiach do mojego pokoju.
-Marika kochanie otwórz drzwi, porozmawiaj ze mną-prosił Marco pukając delikatnie
-Zostaw mnie chcę zostać sama-odparłam z płaczem
Jednak Marco miał gdzieś moje słowa i wpadł do pokoju.
-Nie zostawię bo jesteś dla mnie najważniejsza-odparł i położył się obok
-Nie jestem, ja ja jestem nikim zerem rozumiesz. Nic i nikt już mi nie pomoże. Nie umiem nie potrafię sobie z tym poradzić wszytko mnie przerasta-mówiłam przez łzy
-Przestań słyszysz jesteś wyjątkowa martwię się o Ciebie. Chcę żebyś była szczęśliwa i czuła się bezpieczna przy mnie-powiedział i zaczął ocierać moje łzy
-Dziękuję, że jesteś
-Nie ma sprawy. A tak wgl to co się stało dlaczego wybiegłaś ?
-Nie opowiadałam Ci jeszcze tego bo to mnie przerasta, ale dłużej nie mogę. Muszę Ci to powiedzieć.
-W końcu zamieniam się w słuch
-Przed przyjazdem do Dortmundu zerwałam ze swoich chłopakiem Natanem. Kochałam go i nadal coś do niego czuję, ale po tym co mi zrobił nie mogłam dłużej na niego patrzeć. A wczoraj jak szłam do galerii zobaczyłam go wszystko wróciło. Dlatego tak się zachowywałam. A dzisiaj rano przyszłam mi sms że tęskni i mnie kocha. A ja jestem nie fair w stosunku do samej siebie. Bo z jednej strony go nienawidzę a z drugiej jest między nami jakiś uczucie. Nie wiem co mam robić nie radzę sobie Marco.
-Spokojnie jakoś sobie z tym poradzimy tylko nie płacz szkoda takiej pięknej twarzy.
-Przestań Marco
-Dobrze już dobrze, nie będę. Może musisz z nim porozmawiać i wyjaśnić tą sytuacje która jest między wami ?-zaproponował chłopak
-Nie wiem sama nie wiem czy jestem na to gotowa-odparłam wpatrując się w podłogę
-Oczywiście to jest twoja decyzja nie będę naciskał, ale teraz już się nie smuć proszę
-Postaram się
-I jeżeli jest coś nie tak to mów mi o tym pomogę Ci zawsze możesz na mnie liczyć
-Wiem o tym, ale i tak Dziękuję :*
-Okey nie ma sprawy-odpowiedział i spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu
-Która godzina ?-zapytałam
-12:30 za pół godziny trening muszę się zbierać. A może pojedziesz ze mną i popatrzysz jak gramy ? -zapytał z wyraźnym uśmiechem
-Okey w sumie nie chcę mi się samej w domu siedzieć
-To się zbieraj czekam w samochodzie
Już po chwili byliśmy w drodze na stadion. Podróż minęła w ciszy nie przeszkadzało mi to mogłam pomyśleć i odpocząć. Jednak długo to nie trwało bo od domu Marco do stadionu jest 10 minut drogi.
-Jesteśmy-zakomunikował blondyn
-Ok-odparłam i wysiałam z samochodu
Dość szybkim krokiem podążyliśmy do drzwi. Marco poszedł w stronę szatni, a ja na trybuny. Chłopaki są fantastyczni- myślałam patrząc na wędrującą wśród nich piłkę. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do szatni a ja poszłam w stronę drzwi wejściowych. Pierwszy z szatni wyszedł Robert i od razu podążył w moja stronę.
-Cześć Marika-przywitał się z uśmiechem na twarzy
-Hej Robert
-Przepraszam, że pytam ale mam nadzieję że to nie przeze mnie wybiegłaś tak gwałtownie z kuchni?
-O Boże całkiem zapomniałam że Cię samego zostawiłam. Przepraszam-powiedziałam nieco zawstydzona
-Nic się nie stało-odparł i dał mi buziaka w policzek
-Może wpadniesz do nas na kolacje w ramach przeprosin. Będzie mi bardzo miło. Co ty na to ?
-Jasne jak zapraszasz
-To o 19 bądź u Marco- po wypowiedzianych słowach Marco wyszedł z szatni i stał obok mnie
-To co idziemy ? -zapytał
-Tak tak, ale wiesz co musimy jeszcze wstąpić do sklepu bo zaprosiłam Roberta na kolację
-Nie ma sprawy. To chodźmy. Siema Lewy
-Cześć Reus, Hej Marika
-Do zobaczenia Robert-odrzekłam i powędrowałam w stronę samochodu
Po zrobionych zakupach pojechaliśmy prosto do domu. Zrobiłam kolację i naszykowałam się.
-Nie jestem, ja ja jestem nikim zerem rozumiesz. Nic i nikt już mi nie pomoże. Nie umiem nie potrafię sobie z tym poradzić wszytko mnie przerasta-mówiłam przez łzy
-Przestań słyszysz jesteś wyjątkowa martwię się o Ciebie. Chcę żebyś była szczęśliwa i czuła się bezpieczna przy mnie-powiedział i zaczął ocierać moje łzy
-Dziękuję, że jesteś
-Nie ma sprawy. A tak wgl to co się stało dlaczego wybiegłaś ?
-Nie opowiadałam Ci jeszcze tego bo to mnie przerasta, ale dłużej nie mogę. Muszę Ci to powiedzieć.
-W końcu zamieniam się w słuch
-Przed przyjazdem do Dortmundu zerwałam ze swoich chłopakiem Natanem. Kochałam go i nadal coś do niego czuję, ale po tym co mi zrobił nie mogłam dłużej na niego patrzeć. A wczoraj jak szłam do galerii zobaczyłam go wszystko wróciło. Dlatego tak się zachowywałam. A dzisiaj rano przyszłam mi sms że tęskni i mnie kocha. A ja jestem nie fair w stosunku do samej siebie. Bo z jednej strony go nienawidzę a z drugiej jest między nami jakiś uczucie. Nie wiem co mam robić nie radzę sobie Marco.
-Spokojnie jakoś sobie z tym poradzimy tylko nie płacz szkoda takiej pięknej twarzy.
-Przestań Marco
-Dobrze już dobrze, nie będę. Może musisz z nim porozmawiać i wyjaśnić tą sytuacje która jest między wami ?-zaproponował chłopak
-Nie wiem sama nie wiem czy jestem na to gotowa-odparłam wpatrując się w podłogę
-Oczywiście to jest twoja decyzja nie będę naciskał, ale teraz już się nie smuć proszę
-Postaram się
-I jeżeli jest coś nie tak to mów mi o tym pomogę Ci zawsze możesz na mnie liczyć
-Wiem o tym, ale i tak Dziękuję :*
-Okey nie ma sprawy-odpowiedział i spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu
-Która godzina ?-zapytałam
-12:30 za pół godziny trening muszę się zbierać. A może pojedziesz ze mną i popatrzysz jak gramy ? -zapytał z wyraźnym uśmiechem
-Okey w sumie nie chcę mi się samej w domu siedzieć
-To się zbieraj czekam w samochodzie
Już po chwili byliśmy w drodze na stadion. Podróż minęła w ciszy nie przeszkadzało mi to mogłam pomyśleć i odpocząć. Jednak długo to nie trwało bo od domu Marco do stadionu jest 10 minut drogi.
-Jesteśmy-zakomunikował blondyn
-Ok-odparłam i wysiałam z samochodu
Dość szybkim krokiem podążyliśmy do drzwi. Marco poszedł w stronę szatni, a ja na trybuny. Chłopaki są fantastyczni- myślałam patrząc na wędrującą wśród nich piłkę. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do szatni a ja poszłam w stronę drzwi wejściowych. Pierwszy z szatni wyszedł Robert i od razu podążył w moja stronę.
-Cześć Marika-przywitał się z uśmiechem na twarzy
-Hej Robert
-Przepraszam, że pytam ale mam nadzieję że to nie przeze mnie wybiegłaś tak gwałtownie z kuchni?
-O Boże całkiem zapomniałam że Cię samego zostawiłam. Przepraszam-powiedziałam nieco zawstydzona
-Nic się nie stało-odparł i dał mi buziaka w policzek
-Może wpadniesz do nas na kolacje w ramach przeprosin. Będzie mi bardzo miło. Co ty na to ?
-Jasne jak zapraszasz
-To o 19 bądź u Marco- po wypowiedzianych słowach Marco wyszedł z szatni i stał obok mnie
-To co idziemy ? -zapytał
-Tak tak, ale wiesz co musimy jeszcze wstąpić do sklepu bo zaprosiłam Roberta na kolację
-Nie ma sprawy. To chodźmy. Siema Lewy
-Cześć Reus, Hej Marika
-Do zobaczenia Robert-odrzekłam i powędrowałam w stronę samochodu
Po zrobionych zakupach pojechaliśmy prosto do domu. Zrobiłam kolację i naszykowałam się.
Ubrana w:
zeszłam na dół gdzie czekało na mnie już dwóch mężczyzn.
**********************************************************
Jest następny rozdział. Trochę się dzieję może wam się to spodoba, a może nie. Proszę o opinie pozostawioną w komentarzu. Bardzo wam Dziękuję za nominację do nagrody Liebster Award Blog. Bardzo mi z tego powodu miło. Mam nadzieję, że ktoś coś zostawi po sobie po przeczytaniu tego rozdziału.
Znów jestem bezsilna nie wiem co mam robić jak jej pomóc. To straszne uczucie kiedy ktoś Cię potrzebuję a ty jesteś bezradny. Nie wiem co mam myśleć łzy które wylewam w poduszkę nie pomagają w sumie to tylko mnie dołują, ale nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Jestem za słaba za wrażliwa. Po prostu jestem za bardzo sobą.
środa, 11 grudnia 2013
Libster Award Blog
Zostałam nominowana do Liebster Award Blog od Tia Alexis
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować boga, który Cię nominował.
Moje nominacje:
Pytania od Tia Alexis *-*
1.Dlaczego postanowiłaś założyć bloga ?
To była spontaniczna decyzja wcześniej o tym nie myślałam. Jakoś tak wyszło, że zaczęłam i nie mogę skończyć :*
2. Ila masz lat ?
Mam 13 lat
3. Kim chcesz być za parę lat ?
Dokładnie jeszcze nad tym nie myślałam, ale swoją przyszłość wiążę ze sportem <siatkówka>
4.Jakie jest twoje życiowe marzenie ?
Ciii to tajemnica ...
5. Najładniejsze imię dla chłopaka?
Nie mam jednego, ale gdybym musiała wybrać to bardzo podoba mi się Alan
6.Jaki jest najlepszy wiek do małżeństwa twoim zdaniem ?
Nie za bardzo się orientuję w tych sprawach ale uważam że po 20 -u ale przed trzydziestką:D
7.Co lubisz robić w wolnym czasie ?
Zdecydowanie słuchać muzyki i pisać dla Was *-*
8.Wolisz miasto czy wieś ?
Powiedzmy, że małe miasteczko, ale nie wieś :*
9.Jaki jest kolor twoich włosów ?
Ciemny blond :)
10.Ulubiony kolor ?
Zielony-Nadzieja musi być :*
11.Ulubiony cytat z filmu ?
"Tylko wariaci są czegoś warci" -Alicja w krainie Czarów
" Co ty wiesz o zabijaniu" - PSY
Moje pytania:
1.Twoje imię ?
2.Ile masz lat ?
3.Ulubiona piosenka?
4.Sposób na stres i smutek ?
5.Ulubiony owoc ?
6.Kolor oczu ?
7.Co jest największą wartością w Twoim życiu ?
8.Brunet vs Blondyn <chłopaki>
9.Bez czego nie mogłabyś żyć ?
10.Najlepsza książka ?
11.O spotkaniu z jaką osobą marzysz ?
Moje pytania:
1.Twoje imię ?
2.Ile masz lat ?
3.Ulubiona piosenka?
4.Sposób na stres i smutek ?
5.Ulubiony owoc ?
6.Kolor oczu ?
7.Co jest największą wartością w Twoim życiu ?
8.Brunet vs Blondyn <chłopaki>
9.Bez czego nie mogłabyś żyć ?
10.Najlepsza książka ?
11.O spotkaniu z jaką osobą marzysz ?
piątek, 6 grudnia 2013
Rozdział 17 :*
Obudziło mnie delikatne muśnięcie moich ust. Z lekkością otworzyłam powieki i ujrzałam obok mnie napastnika niemieckiej drużyny. Nie wiedziałam co mam zrobić czy wstać i zapytać co się wgl dzieję czy zostać.Bardzo odpowiadała mi ta druga opcja gdyż już dawno nie czułam z kimś takiej bliskości. Nie chciałam aby to się skończyło, pękło jak bańka mydlana, wyparowało z pamięci jak błogi sen po prostu nie chciałam.Moje oczy powędrowały w górę gdzie spotkały się z błękitem oczu Roberta.
Było tak wspaniale. Jednak coś w środku kazało mi dowiedzieć się co się stało.
-Witaj słońce-przywitał mnie z uśmiechem Lewandowski
-Cześć-odparłam równie radośnie
-Ale z Ciebie śpioch chciałem wstać i zrobić śniadanie, ale nie wiedziałem jak to uczynić i Cię nie obudzić-powiedział patrząc na mnie
-Miło. A tak ogólnie to możesz powiedzieć czy coś się tej nocy stało pomiędzy nami?-zapytałam
-Spokojnie nic między nami nie zaszło.Tańczyliśmy oglądaliśmy film popijając wino, jednak długo to nie potrwało bo ty od razu zasnęłaś-odpowiedział z uśmiechem
-Okey to dobrze-odpowiedziałam wstając z łóżka
Podążyłam w kierunku łazienki zahaczając o pokój Marco. Delikatnie zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Postanowiłam, że zajrzę do środka. Przestraszyłam się nikogo nie było, a łóżko wyglądało tak jakby piłkarz nie wrócił na noc do domu. Zbiegłam szybko na dół, aby poinformować o tym Roberta.
-Robert nie ma w pokoju Marco, wydaję mi się, że nie wrócił na noc do domu, a co jak mu się coś stało?-pytałam podenerwowana
-Spokojnie Marco to dorosły facet-pocieszał mnie Robert
-Tak, ale chyba wiesz jaki on jest-spojrzałam na niego ze ,,znakiem zapytania,, na twarzy
-Tak wiem wiem. Zaczekaj za...-nie zdążył dokończyć bo w drzwiach wejściowych stanął Marco
Ja nie wiele myśląc rzuciłam się na szyję piłkarza Borussi Dortmund.
-Marco jak ja się o Ciebie martwiłam, dlaczego nie przyszedłeś na noc do domu?-pytałam
-Ja? Byłem w domu, ale byliście tak sobą zajęci, że nawet mnie nie zauważyliście. Postanowiłem, że nie będę przeszkadzać więc przespałem się u Kuby i Agaty-odparł z uśmiechem
-Przecież to twój dom, a zresztą nie było w czym przeszkadzać-odrzekłam i skradłam mu buziaka
-Z mojej strony to inaczej wyglądało, ale nie to nie jestem strasznie głodny zrobisz coś do jedzenia piękna?-zapytał z błagalnym wyrazem twarzy
-Jasne tylko pójdę się odświeżyć i przebrać-rzuciłam w drodze po schodach
Weszłam do łazienki zabierając z pokoju ubrania umyta uczesana i w świeżych ubraniach zeszłam na dół. Obaj piłkarze rozmawiali o czymś strasznie zaciekle przy kuchennym stole. Ja nie pytałam tylko zabrałam się szybko za robienie śniadania. Po 10 minutach wszyscy spożywaliśmy kanapki i piliśmy ciepłą kawę i herbatę. Po skończonym śniadaniu Robert wstał od stołu.
-Dobra to ja się będę zbierać i tak już się nasiedziałem-powiedział ubierając kurtkę
-Nie szkodzi. Bardzo dziękuję, że mnie wczoraj odwiozłeś i posiedziałeś ze mną-odparłam i pocałowałam napastnika w policzek
-Nie ma sprawy. Możesz na mnie liczyć-powiedział i wyszedł podając rękę Marco
Ja zabrałam się za zmywanie po śniadaniu jednak nie obyło się bez pytań ze strony Marco.
-I jak tam? Coś się wydarzyło? Chyba się pogodziliście?-zapytał ze śmiechem
-Przestań Marco nic się nie wydarzyło w nocy jeżeli o to ci chodzi
-Czy ja coś mówię?
-No wgl dlaczego twoja każda myśl musi być z podtekstem?
-Proszę Cię moja, nie obrażaj mnie kochanie
Wtedy oboje zaczęliśmy się śmiać. Marco jest świetnym facetem zawsze umie mnie pocieszyć i wysłuchać. Takiego chłopaka to ze świecą szukać-pomyślałam wycierając naczynia
-Wiesz co ja wychodzę porozglądam się po mieście głównie po galeriach handlowych poszukam jakiś fajnym ubrań może coś kupię okey?-zapytałam
-Jasne ja też zaraz wychodzę na trening. To może się spotkamy o 15:00 pod stadionem? Co ty na to?-zapytał jak zwykle z uśmiechem na twarzy
-Jasne nie ma problemu-rzuciłam łapiąc ze stołu telefon i klucze
Wyszłam z domu Marco. Postanowiłam, że pójdę do ostatnio poznanej galerii handlowej. Szłam około 10-u minut nagle coś przykuło moją uwagę w sumie to bardziej precyzyjnie to ktoś. Po drugiej stronie ulicy szedł chłopak na oko okołu 20 lat strasznie przystojny i strasznie bliski mojemu sercu. Z tego wszystkiego niemal upadłam. Usiadłam na pobliskiej ławce i powędrowałam wzrokiem w stronę mężczyzny.
Tak to był on to na pewno był on tylko co tu mógł robić. Jak się dowiedział jak?-zadawałam sobie jedno i to samo pytanie. Jednak większą część umysłu zagracały moje wspomnienia. Moje najszczęśliwsze dni pod słońcem, które spędziłam własnie przy nim. Nagle przed oczami zobaczyłam jego twarz jak zawsze uśmiechniętą i kochającą czułą i troskliwą.Wróciły wspomnienia, które tak bardzo starałam zatuszować zapomnieć wyrzucić z pamięci. Jednak to było silniejsze ode mnie w tej chwili dotarło do mnie, że ja nadal coś do niego czuję i to nie jest współczucie za to co przeszedł po rozstaniu ze mną. To było coś więcej poczułam, że moje serce zaczyna szybciej bić, a z każdym uderzeniem po policzku spływa łza. Uczucie, którym go darzyłam myślałam, że już dawno wygasło. Myliłam się tak strasznie się myliłam.Nie mogłam uwierzyć w to się teraz dzieję w mojej głowie. Co ja sobie wyobrażałam przecież już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Już nigdy nie poczuję smaku jego delikatnych ust, troski w jego każdym objęciu, szeptaniu słów ,, Kocham Cię ,, do mojego ucha. Już nigdy więcej-pomyślałam i spojrzałam za siebie. Chwilę mi zajęło zanim się uspokoiłam i otarłam łzy. Jego widok wywołał na mojej skórze dreszcze, a w mojej głowie wspomnienia. Tak bardzo tego nie chciałam. Nie chciałam, żeby więcej mnie krzywdził, chociaż z drugiej strony pragnęłam chodź na chwilę znaleźć się w jego objęciach być chodź na chwilę potrzebna i szczęśliwa.
Spojrzałam na zegarek była 13:20. Postanowiłam, że pójdę szybko do galerii i zrobię zakupy tylko w jakimś markecie, a za ubraniami porozglądam się kiedy indziej. I tak minęła godzina. Wyszłam z galerii kierując się w stronę stadionu. Po jakiś 30-u minutach byłam przed stadionem. Czekałam około 10-u minut na Marco. Kiedy go zobaczyłam od razu chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie mogłam przecież on by nie zrozumiał nikt nie rozumie nawet ja sama tego co się ze mną dzieję.
-Cześć piękna-rzucił chłopak podchodząc do mnie
-Hej-odpowiedziałam z nieznanym mi dotąd wyrazem twarzy
-Co się stało Marika? Jesteś jakaś inna?-zapytał Marco ze smutkiem
-Nie nic się nie stało. Jest okey zawsze jest-odpowiedziałam i spojrzałam na idącemu ku nam Roberta
-Cześć Marika-przywitał się uśmiechnięty napastnik
-Cześć-odpowiedziałam, a w mojej głowie zawirował cały świat miałam wrażenie, że zaraz upadnę
-To jakie plany na dzisiaj?-zapytał Marco
-Strasznie Cie przepraszam, ale chyba nic z tego nie wyjdzie słabo się czuję. Pójdę do domu i się położę, a ty jak chcesz idź z Robertem-odrzekłam i pocałowałam obu piłkarzy
-Nie żartuj nawet.Idę z Tobą-odparł Marco łapiąc mnie za rękę
-Dziękuję-odpowiedziałam i ruszyłam w stronę domu
Po jakiś 30-u minutach byliśmy w domu. Zdjęłam szybko kurtkę i już leżałam w moim pokoju na łóżku. Od razu po mojej twarzy popłynęły łzy. Nie umiałam udawać byłam za słaba za wrażliwa. Ten świat mnie przerastał nie umiałam sobie z tym poradzić, a moi bliscy o niczym nie wiedzieli. Nie mieli pojęcia, że każdej nocy z moich oczu wypływa strumień łez, że ciągle moje myśli krążą wokół Natana, że nienawidzę siebie za to kim jestem jaka jestem.Ja przecież tak bardzo go kocham tak bardzo-pomyślałam biorąc do ręki......
******************************************************************************
Jest kolejny rozdział teraz nieco krótszy bo nie mam weny a dawno już nic nie dodawałam. Mam nadzieję, że coś ktoś skomentuję i będę miała mały powód do radości bo teraz w moim życiu tego brakuję. Nie radzę sobie z rzeczywistością z osobami które mnie otaczaj. Nie umiem pomóc osobie na której mi strasznie zależy. Nie umiem nie potrafię. Tak bardzo siebie za to nienawidzę.
Spojrzałam na zegarek była 13:20. Postanowiłam, że pójdę szybko do galerii i zrobię zakupy tylko w jakimś markecie, a za ubraniami porozglądam się kiedy indziej. I tak minęła godzina. Wyszłam z galerii kierując się w stronę stadionu. Po jakiś 30-u minutach byłam przed stadionem. Czekałam około 10-u minut na Marco. Kiedy go zobaczyłam od razu chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie mogłam przecież on by nie zrozumiał nikt nie rozumie nawet ja sama tego co się ze mną dzieję.
-Cześć piękna-rzucił chłopak podchodząc do mnie
-Hej-odpowiedziałam z nieznanym mi dotąd wyrazem twarzy
-Co się stało Marika? Jesteś jakaś inna?-zapytał Marco ze smutkiem
-Nie nic się nie stało. Jest okey zawsze jest-odpowiedziałam i spojrzałam na idącemu ku nam Roberta
-Cześć Marika-przywitał się uśmiechnięty napastnik
-Cześć-odpowiedziałam, a w mojej głowie zawirował cały świat miałam wrażenie, że zaraz upadnę
-To jakie plany na dzisiaj?-zapytał Marco
-Strasznie Cie przepraszam, ale chyba nic z tego nie wyjdzie słabo się czuję. Pójdę do domu i się położę, a ty jak chcesz idź z Robertem-odrzekłam i pocałowałam obu piłkarzy
-Nie żartuj nawet.Idę z Tobą-odparł Marco łapiąc mnie za rękę
-Dziękuję-odpowiedziałam i ruszyłam w stronę domu
Po jakiś 30-u minutach byliśmy w domu. Zdjęłam szybko kurtkę i już leżałam w moim pokoju na łóżku. Od razu po mojej twarzy popłynęły łzy. Nie umiałam udawać byłam za słaba za wrażliwa. Ten świat mnie przerastał nie umiałam sobie z tym poradzić, a moi bliscy o niczym nie wiedzieli. Nie mieli pojęcia, że każdej nocy z moich oczu wypływa strumień łez, że ciągle moje myśli krążą wokół Natana, że nienawidzę siebie za to kim jestem jaka jestem.Ja przecież tak bardzo go kocham tak bardzo-pomyślałam biorąc do ręki......
******************************************************************************
Jest kolejny rozdział teraz nieco krótszy bo nie mam weny a dawno już nic nie dodawałam. Mam nadzieję, że coś ktoś skomentuję i będę miała mały powód do radości bo teraz w moim życiu tego brakuję. Nie radzę sobie z rzeczywistością z osobami które mnie otaczaj. Nie umiem pomóc osobie na której mi strasznie zależy. Nie umiem nie potrafię. Tak bardzo siebie za to nienawidzę.
sobota, 16 listopada 2013
Rozdział 16 *.*
Po wejściu do samochodu Kuby od razu wymieniłam zaprzyjaźnione uśmiechy z jego żona Agatą i córeczką Oliwką* Agata okazała się świetna osobą miłą i sympatyczną a Oliwka pełną energii zabawną dziewczynką. Wymieniłyśmy kilka zdań na swój temat i podałyśmy sobie swoje numery telefonów. Po około pół godziny byliśmy na miejscu. Trwało to nieco dłużej bo Kuba z Agatą musieli odwieźć Oliwkę to przyjaciółki Agaty. Kiedy koła samochodu stanęły otworzyły się drzwi za którymi stał Marco. Pomagając wysiąść z auta podał mi dłoń. Był strasznie uroczy i sympatyczny nigdy wcześniej bym tak nie stwierdziła. Zawsze uważałam, że jest to dusza zwariowanego faceta. No cóż pozory mylą. Noc była nadzwyczaj ciepła tylko czasami powiewał lekki ale przyjemny wiatr. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Kuba otworzył drzwi i zaprosił nas do środka. Był to normalny klub to zrobienia niezłych imprez, ale jednak coś w tym miejscu było innego. Co sprawiało wrażenie czegoś naprawdę interesującego. Kiedy oczy przystosowały się do światła jakie tam panowało ujrzałam siedzącego przy stoliku Roberta. Nie wiem dlaczego, ale od razu moja twarz nabrała kolorów.
-I jak pierwsze wrażenie?-zapytał Marco trzymając mnie nadal za dłoń
-Świetnie mam nadzieję, że będzie to najlepszy wieczór w życiu-powiedziałam
-Ja też mam taką nadzieję-odpowiedział i objął mnie ramieniem
-Dziękuję Ci za to, że się tak o mnie troszczysz-odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek
-To czysta przyjemność-odrzekł i się uśmiechnął
-Oczywiście
-No tak naprawdę zresztą to nie pora na takie rozmowy chodźmy usiądziemy przy jakimś stoliku zamówimy coś i pogadamy-zaproponował Marco
-Okey
Po mojej odpowiedzi podążyliśmy w stronę wolnego stolika, który się znajdował tuż przy barze.
-To może ja pójdę coś zamówić, a ty zaczekaj tu na mnie piękna
-Oczywiście-odparłam z zadowoleniem
Marco odszedł od stolika, a ja wyjęłam telefon z torebki z zamiarem sprawdzenia godziny. Było za dwadzieścia 9. Po zerknięciu na wyświetlacz schowałam telefon do torebki i zaczęłam rozglądać się po sali szukając znajomych twarzy. W samym rogu stał Łukasz z jakąś dziewczyną, z którą wymieniał słodkie uśmiechy. Było mi przykro, że przynajmniej trochę nie tęskni i nie żałuję, że nam nie wyszło. Wodząc dalej wzrokiem po drugiej stronie baru siedział Robert. Miał smutną minę widać, że nie były mu w głowie zabawy i imprezy. Już miałam podążyć dalej gdy zobaczyłam, że do jego stolika podchodzi Marco. Stanął nad nim klepiąc go po ramieniu i mówiąc coś do ucha. Nie wiedziałam o co może chodzić. Bez chwili namysłu stwierdziłam, że pójdę i zobaczę co tam się dzieję.Wstałam z krzesła i podążyłam w ich kierunku.
-Mogę wiedzieć o czym rozmawiacie?-zapytałam z wyraźnym zaciekawieniem na twarzy
-O niczym-odpowiedział pospiesznie Marco
-Proszę Cię przecież widzę. Co się dzieję?-zapytałam
-No naprawdę Marika nic szczególnego chcieliśmy sobie wyjaśnić parę spraw-powiedział Marco z widocznym zakłopotaniem
-A jakich?-zapytałam
-No dobra chodzi o Ciebie-powiedział
-Wiedziałam-odparłam przekręcając oczami
-Marika możemy porozmawiać-wtrącił się Robert
-A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?-zapytałam
-Chciałem Cię przeprosić. Proszę usiądź i mnie wysłuchaj-powiedział i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem
-Dobra to ja nie będę przeszkadzał zostawię was samych-powiedział Marco i dając mi buziaka w policzek odszedł do stolika Kuby i Agaty
-To co pogadamy teraz-zapytał patrząc mi się w oczy
-Okey tylko może chodźmy się przejść. W takich warunkach nic nie usłyszę-powiedziałam i wskazałam ruchem głowy wyjście
-Oczywiście jak chcesz-powiedział
Po chwili byliśmy na zewnątrz. Ruszyliśmy pustymi ulicami Dortmundu.
-Posłuchaj Marika strasznie chciałem Cię przeprosić za to jak się zachowałem nie powinienem mówić Ci co masz robić nie powinienem się wtrącać -powiedział zły na siebie
-Spokojnie ja też sobie to przemyślałam i doszłam do wniosku, że chciałeś dobrze nie jestem już zła. Zresztą to ja Cię powinnam przeprosić za to co powiedziałam-odparłam i spojrzałam kątem oka na przystojnego piłkarza
-Nie przesadzaj oboje popełniliśmy błąd ale mam nadzieję, że da się go naprawić?-zapytał
-Jasne-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam
-Masz piękny uśmiech wiesz?-powiedział
-Dziękuję-odrzekłam czując że robię się czerwona
Szliśmy tak w milczeniu około 15-u minut. Co jakieś 5-7 min mijał nas jakiś przechodzień poza tym żywej duszy nawet samochody się nie kręciły. Chwilę później przerwałam milczenie dość smutnym odgłosem
-Auuu boli-powiedziałam jak najciszej mogłam jednak nie na tyle żeby nie usłyszał tego Lewy
-Marika co się dzieję?-zapytał zaniepokojony zatrzymując się
-Nowe buty koszmar-odparłam patrząc na stopy
-Słabo no nic-powiedział i zaniósł mnie na pierwszą widoczną ławkę
-Co ty wyprawiasz?-zapytałam zdezorientowana
-Ja? Ratuję twoje piękne nóżki. Zdejmuj buty-powiedział
-Ja jak najdelikatniej mogłam zdjęłam nowe szpilki i z przerażeniem spojrzałam na stopy
-Boże i po co wam takie buty nie lepiej trampku-zapytał Robert
-Czy ty sobie żartujesz na imprezę w trampkach?-zapytałam
-Dobra dobra spokojnie. Możesz iść?-zapytał
-Tak jeżeli będę szła bez butów?-odparłam
-No to wskakuj nie jest tak daleko a zresztą jesteś strasznie chudziutka zaniosę Cię. No wskakuj-powiedział i stanął tyłem do ławki
-Nie okey poradzę sobie-powiedziałam i zeszłam z ławki z butami trzymanymi w rękach
-Na pewno?-zapytał
-Na pewno-odrzekłam z uśmiechem ruszając wolnym krokiem
Szliśmy tak około 10-u minut wymieniając tylko ze sobą spojrzenia. Po chwili Robert przerwał nasze milczenie
-Strasznie ciemne chmury oby tylko...-nie dokończył bo z nieba zaczęły spadać krople deszczu
-I co zrobiłeś wszytko twoja wina-zaczęłam krzyczeć na napastnika
-Nie prawda nic takie go nie powiedziałem-odparłem
-Właśnie, że nie wykrakałeś-powiedziałam
Po ty słowach Robert zaczął się śmiać jak szalony ja też w sumie już nie mogłam wytrzymać i uległam. Z nieba zaczęły spadać coraz szybciej krople. Po chwili zaczęła się straszna ulewa.Robert złapał mnie za rękę.Nie wiedząc co robić zaczęliśmy biec. Po jakiś 5 minutach ja nie miałam siły. Bez chwili namysłu Robert wsadził mnie na ramiona i zaczął ze mną biec. Zakładam się, że wyglądało to przekomicznie. Minęło 3 minuty i byliśmy na miejscu.
Stanęliśmy pod daszkiem klubu ze świetnymi nastrojami. Akurat przestał padać deszcz.
-Nie no żartujecie sobie?-zapytałam spoglądając w niebo
-Jak pech to pech, ale przynajmniej było zabawnie-odpowiedział Robert nadal się śmiejąc
-Tak było tylko, że ja wyglądam jak strach na wróble-odparłam załamana
-Zaczekaj-odpowiedział Lewy wykręcając numer
Po chwili wyszedł Marco.
-Ja nie mogę co wam się stało?-zapytał śmiejąc się
-Poszliśmy na spacer i zaczęło padać, a ja na dodatek obtarły buty biegliśmy później ją niosłem-odparł Robert z uśmiechem
-Przepraszam Cię Marco, ale będę musiała wrócić do domy chyba nie będziesz zły?-zapytałam
-Jasne, że nie idę się tylko pożegnać z Kubą
-Nie nie musisz ja wrócę sama nie przejmuj się mną-odparłam
-Nie nie zgadzam się-odrzekł
-Nie martw się ja z nią wrócę-powiedział nieoczekiwanie Robert
-Co?-powiedziałam patrząc na piłkarza
-To co słyszałaś. Siema stary odezwę się później-powiedział Robert i wykręcił nr na taksówkę
-Okey jak tak to okey to idźcie i bawcie się dobrze-odparł Marco całując mnie w czoło
-Nawzajem-odpowiedziałam i uściskałam go
Po chwili byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam Roberta do środka. Ja poszłam się przebrać. Gdy zeszłam czekała na mnie gorąca herbata. Cieszyłam się, że pogodziłam się z Robertem.
-Dziękuję-powiedziałam i spojrzałam na napastnika
-Nie ma za co Marika-odparł patrząc na mnie
-Chodź może pójdziemy i coś obejrzymy-zaproponowałam
-Okey-zgodził się
Włączyłam telewizor akurat leciała piosenka Birdy- Skinny Love
-Można panią prosić-zapytał Robert podając mi dłoń
-Oczywiście-odparłam z uśmiechem
Już po chwili wtuleni w siebie tańczyliśmy w takt muzyki. Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie wewnętrzne ciepło. Jednym słowem czułam się przy Robercie bezpieczna i doceniona.
W tej chwili przypomniało mi się jak tańczyliśmy do tej piosenki z Natanem na ślubie jego siostry i obiecywaliśmy sobie miłość do końca życia. W tej z moich oczu popłynęły łzy. Nie umknęło to oczywiście uwadze Roberta.
Co się stało?-zapytał z troską w głosie
-Nic tylko po prostu co mi się przypomniało-odparłam spuszczając wzrok
-Okey-odparł nie zadając więcej pytań
Było mi to na rękę ponieważ nie chcę opowiadać o tamtych latach kiedy byłam z Natanem. Muzyka już dawno się skończyła, a my nadal w siebie wtuleni staliśmy na środku pokoju...
**********************************************************
Teraz jakoś szybciej rozdział. Miałam czas i pomysł więc go wykorzystałam. To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Postaram się następny dodać też jakoś niedługo, ale na razie jest szesnasty, z którego jestem strasznie dumna. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zobaczę może jakieś komentarze pod rozdziałem bo uwierzcie że to motywuje mnie do dalszego pisania. Jak zobaczyłam dzisiaj, że liczba wyświetleń przekroczyła 2000 to na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a komentarze pod rozdziałami tez bardzo mnie ucieszą.
Pozdrawiam ciepło i trzymajcie się. Czekam na komentarze :*
Załączam składankę zdj pt: ,, Zakochani są wspaniali,,
poniedziałek, 11 listopada 2013
Rozdział 15 *.*
Z widocznym smutkiem na twarzy usiadłam na krześle w kuchni. Byłam strasznie tym zmęczona ciągłe kłótnie z Łukaszem i Robertem powoli mnie wykańczały. Czułam że opuszcza mnie szczęście i dobra energia nie wiedziałam co mam robić. To kolejny już etap w życiu kiedy jestem całkowicie bezradna. Chociaż nie wiem jak bym się starała to i tak wyjdzie źle,a przecież ja chcę jak najlepiej. Za każdym razem kiedy wypowiadam jakieś słowa boję się czy nie wyrządzę krzywdy komuś na kim mi zależy bo czy to moja wina, że mój chłopak był narkomanem, a drugi mnie zdradzał jak już w życiu nie wychodzi to wszytko na całej linii. A ja mam po prostu tego dosyć ja jestem inna najwidoczniej nie pasuję do Dortmundu nie potrzebnie się tu pchałam. Zresztą to nie pora na użalanie się nad sobą trzeba się wziąć w garść i iść do przodu z podniesioną głową. Chociaż to trudne kiedy przez całe życie dostaje się kopniaki od losu. Postanowiłam, że porozmawiam z Natalią. Wyjęłam z torby laptopa i połączyłam się z nią na skypie.
-Cześć kochana co u Ciebie?-zaczęła Natalia
-Proszę Cie lepiej nie pytaj-powiedziałam
-Co się znowu dzieję? Co mój brat nawywijał?-zapytała zaniepokojona
-Nawet mi o nim nie mów jest skończonym kretynem nie wiem naprawdę nie wiem jak mogłam jak..-nie dokończyłam bo z moim oczu zaczęły spływać łzy
-Skarbie co się dzieję powiedz mi-powiedziała pieszczotliwie Natka
-Nie chcę o tym rozmawiać i proszę Cię nie próbuj tego ratować bo już nic z tego nie wyjdzie
-Dobrze jak sobie życzysz-powiedziała i się słodko uśmiechnęła
-Wiesz co Natka?
-Nie nie wiem coś się stało?-zapytała
-Dziękuję Ci Dziękuję za to że jesteś że mnie wspierasz-powiedziałam i uśmiechnęłam się przez łzy
-No weź bo ja się zaraz rozpłacze przeciezż i ja i Lenka jestesśmy twoimi przyjaciółkami zawsze możesz na nas liczyć-powiedziała i przesłała buziaka
-Wiem wiem a tak wgl to kiedy przyjeżdżacie?-zapytałam
-Właśnie wszytko już gotowe będziemy trochę wcześniej gdzieś za miesiąc możesz się nas spodziewać-powiedziała i się uśmiechnęła
-Świetnie strasznie się za wami stęskniłam-powiedziałam
-Ja za Tobą też, ale wiesz co przepraszam Cię, ale Mateusz wrócił
-Tak tak wiem przyjaciółka na drugi plan rozumiem
-Nie to nie tak
-Jasne nie musisz się tłumaczyć. Kocham Cię Natka i Pozdrawiam przekaż wszytko Lence i ucałuj ją
-Okey na pewno masz to jak w banku-odpowiedziała i pomachała na pożegnanie
Zamknęłam laptopa i oparłam głowę na stole. Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam w takiej pozycji.
-Hej śpiąca królewno wstajemy
-Co co się dzieję?-zapytałam ziewając
-Nie obraź się ale śpiąca królewna wylądowała w internecie
-Co jak mogłeś jesteś podły-powiedziałam i strzeliłam foha
-Oj no słońce główka do góry zobacz ile masz wielbicieli-powiedział pokazując mi ekran telefonu
-Dobra przestań już. Dawno wróciłeś?
-Nie własnie wszedłem i Cię zobaczyłem nie mogłem się oprze-odparł Marco z wielkim uśmiechem na twarzy
-A gdzie byłeś jeżeli można wiedzieć?-zapytałam zaciekawiona
-Spotkałem się z Robertem
-Aha a po co?
-Zadzwonił chciał porozmawiać
-Niech zgadnę ja byłam tematem tabu?-zapytałam z irytacją
-W większości tak-powiedział
-Wiedziałam wiedziałam, że to się tak skończy-odparłam
-Przestań to nie twoja wina. Z drugiej strony popatrz jeżeli nie masz szcześcia w miłości to jesteś fantastyczna w kartach-powiedział lekko chichocząc
-hahahaha obawiam się, że marna jestem i w tym i w tym-powiedziałam również ze śmiechem
-Nie no a tak szczerze to kazał Cię przeprosić
-Tak oczywiście-powiedziałam z przekąsem
-No tak a tak wgl to jutro wieczorem jest impreza klubowa. Wybierzesz się razem ze mną?-zapytał
-Nie wiem czy mi wypada ja tam nikogo nie znam
-To poznasz No nie daj się błagać
-No nie wiem-pomyślałam rozglądając się po kątach
-Taka impreza doskonale Ci zrobi uwierz mi piękna-powiedział i mnie przytulił
-Jesteś taki uroczy Marco-powiedział i objęłam piłkarza
-No wiem i jeszcze ten mój uśmiech
-A o której ta impreza?-zapytałam
-Zaczyna się o 20:00
-Okey to postaram się Ci towarzyszyć-powiedziałam i pocałowałam Marco w policzek
-Świetnie śliczna
-Wiesz co ja może już pójdę do pokoju bo jestem strasznie zmęczona
-Oczywiście-powiedział i przesłał mi buziaka
Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi pokoju. Położyłam się na łóżku zamykając oczy nie minęło 3 minuty a ja już spałam.
Next day :*
Obudziło mnie pukanie do drzwi od pokoju. Z klejącymi oczami wstałam i otworzyłam drzwi. Przed wejściem stał rozpromieniony Marco.
-Witaj piękna-powiedział i oparł się o futrynę
-Oooo Marco cześć-powiedziałam zaspanym głosem
-Nie chciałem Cię budzić ale jakoś tak samo wyszło ja wychodzę na trening będę około 17:00.
-Okey
-To ja spadam. A właśnie pamiętaj na 19:30 bądź już gotowa bo wychodzimy. Trzymaj się ślicznotko-powiedział i obdarował mnie buziakiem w policzek
-Cześć-rzuciłam zamykając drzwi
-Cześć kochana co u Ciebie?-zaczęła Natalia
-Proszę Cie lepiej nie pytaj-powiedziałam
-Co się znowu dzieję? Co mój brat nawywijał?-zapytała zaniepokojona
-Nawet mi o nim nie mów jest skończonym kretynem nie wiem naprawdę nie wiem jak mogłam jak..-nie dokończyłam bo z moim oczu zaczęły spływać łzy
-Skarbie co się dzieję powiedz mi-powiedziała pieszczotliwie Natka
-Nie chcę o tym rozmawiać i proszę Cię nie próbuj tego ratować bo już nic z tego nie wyjdzie
-Dobrze jak sobie życzysz-powiedziała i się słodko uśmiechnęła
-Wiesz co Natka?
-Nie nie wiem coś się stało?-zapytała
-Dziękuję Ci Dziękuję za to że jesteś że mnie wspierasz-powiedziałam i uśmiechnęłam się przez łzy
-No weź bo ja się zaraz rozpłacze przeciezż i ja i Lenka jestesśmy twoimi przyjaciółkami zawsze możesz na nas liczyć-powiedziała i przesłała buziaka
-Wiem wiem a tak wgl to kiedy przyjeżdżacie?-zapytałam
-Właśnie wszytko już gotowe będziemy trochę wcześniej gdzieś za miesiąc możesz się nas spodziewać-powiedziała i się uśmiechnęła
-Świetnie strasznie się za wami stęskniłam-powiedziałam
-Ja za Tobą też, ale wiesz co przepraszam Cię, ale Mateusz wrócił
-Tak tak wiem przyjaciółka na drugi plan rozumiem
-Nie to nie tak
-Jasne nie musisz się tłumaczyć. Kocham Cię Natka i Pozdrawiam przekaż wszytko Lence i ucałuj ją
-Okey na pewno masz to jak w banku-odpowiedziała i pomachała na pożegnanie
Zamknęłam laptopa i oparłam głowę na stole. Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam w takiej pozycji.
-Hej śpiąca królewno wstajemy
-Co co się dzieję?-zapytałam ziewając
-Nie obraź się ale śpiąca królewna wylądowała w internecie
-Co jak mogłeś jesteś podły-powiedziałam i strzeliłam foha
-Oj no słońce główka do góry zobacz ile masz wielbicieli-powiedział pokazując mi ekran telefonu
-Dobra przestań już. Dawno wróciłeś?
-Nie własnie wszedłem i Cię zobaczyłem nie mogłem się oprze-odparł Marco z wielkim uśmiechem na twarzy
-A gdzie byłeś jeżeli można wiedzieć?-zapytałam zaciekawiona
-Spotkałem się z Robertem
-Aha a po co?
-Zadzwonił chciał porozmawiać
-Niech zgadnę ja byłam tematem tabu?-zapytałam z irytacją
-W większości tak-powiedział
-Wiedziałam wiedziałam, że to się tak skończy-odparłam
-Przestań to nie twoja wina. Z drugiej strony popatrz jeżeli nie masz szcześcia w miłości to jesteś fantastyczna w kartach-powiedział lekko chichocząc
-hahahaha obawiam się, że marna jestem i w tym i w tym-powiedziałam również ze śmiechem
-Nie no a tak szczerze to kazał Cię przeprosić
-Tak oczywiście-powiedziałam z przekąsem
-No tak a tak wgl to jutro wieczorem jest impreza klubowa. Wybierzesz się razem ze mną?-zapytał
-Nie wiem czy mi wypada ja tam nikogo nie znam
-To poznasz No nie daj się błagać
-No nie wiem-pomyślałam rozglądając się po kątach
-Taka impreza doskonale Ci zrobi uwierz mi piękna-powiedział i mnie przytulił
-Jesteś taki uroczy Marco-powiedział i objęłam piłkarza
-No wiem i jeszcze ten mój uśmiech
-A o której ta impreza?-zapytałam
-Zaczyna się o 20:00
-Okey to postaram się Ci towarzyszyć-powiedziałam i pocałowałam Marco w policzek
-Świetnie śliczna
-Wiesz co ja może już pójdę do pokoju bo jestem strasznie zmęczona
-Oczywiście-powiedział i przesłał mi buziaka
Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi pokoju. Położyłam się na łóżku zamykając oczy nie minęło 3 minuty a ja już spałam.
Next day :*
Obudziło mnie pukanie do drzwi od pokoju. Z klejącymi oczami wstałam i otworzyłam drzwi. Przed wejściem stał rozpromieniony Marco.
-Witaj piękna-powiedział i oparł się o futrynę
-Oooo Marco cześć-powiedziałam zaspanym głosem
-Nie chciałem Cię budzić ale jakoś tak samo wyszło ja wychodzę na trening będę około 17:00.
-Okey
-To ja spadam. A właśnie pamiętaj na 19:30 bądź już gotowa bo wychodzimy. Trzymaj się ślicznotko-powiedział i obdarował mnie buziakiem w policzek
-Cześć-rzuciłam zamykając drzwi
Usiadłam na łóżku biorą w dłonie telefon. Z niedowierzaniem patrzyłam na wyświetlacz było po 11:00 chyba byłam naprawdę zmęczona. Z walizki wyjęłam napotkane ubrania i poszłam do łazienki. Po jakiś 40 minutach byłam zdatna do życia.
Ubrana w to zeszłam po schodach do kuchni.
Wypiłam szybko kawę i poszłam na górę po laptopa. Sprawdziłam gdzie jest najbliższa galeria handlowa i jak się tam dostać. Postanowiłam, że się wybiorę na zakupy, aby kupić jakąś sukienkę na dziś wieczór. Szczerze mówiąc nie za bardzo byłam z tego zadowolona, ale już obiecałam Marco a z resztą co będę sama robiła w takim domu.Po chwili namysłu wzięłam telefon i portfel i wyszłam z domu. Okazało się, że centrum jest 20 minut stąd. Ubrania, które mijałam na wystawach były oszałamiające. Miałam ochotę kupić je wszystkie tylko był jeden problem mój budżet nie miał takich samych planów jak ja. Weszłam do butiku gdzie zobaczyłam cudowną kremową sukienkę. Postanowiłam, że ją przymierzę. Poprosiłam sprzedawcę o mój rozmiar akurat los mi sprzyjał została ostatnia S. Weszłam do przymierzalni i założyłam sukienkę. Jak na mój gust wyglądałam ślicznie od razu postanowiłam, że ją kupuję. Później poszło tak samo łatwo dobrałam do tego buty i biżuterię, aż się sama dziwiłam, że tak szybko to zrobiłam. Około 15:00 byłam w domu. Postanowiłam, że zabiorę się za obiad. Wybrałam prosty ale długotrwały przepis. Potrzebowałam coś około 2 godzin na przygotowanie posiłku. Kiedy akurat nakładałam do domu wszedł Marco.
-Co tak świetnie pachnie?-zapytał jak zwykle zadowolony
-Nie przesadzaj ugotowałam byle co-powiedziałam i zaczęłam ponownie nakładać
-Tak własnie widzę-spojrzał na talerze ze zdumieniem
-Nie przesadzaj rozbieraj się i siadaj do stołu-powiedziałam i wskazałam ruchem głowy krzesła
Usiedliśmy przy stole i oboje zachwycaliśmy się przygotowanym przeze mnie daniem.
-Było pyszne naprawdę dawno czegoś tak dobrego nie jadłem-powiedział Marco po skończonym posiłku
-Dobra dobra nie podlizuj się tak
-Nie podlizuję tylko mówię jak jest
-W takim razie ślicznie dziękuję-odparłam i skinęłam głową
-Już 18:00 za półtorej godziny wychodzimy
-Cooo za ile?-krzyknęłam z przerażenia
-Za półtorej godziny nie przesadzaj chyba zdążysz?-zapytał
-Miejmy nadzieję. Zostaw to ja posprzątam po przyjściu-rzuciłam biegnąc na górę
Wbiegłam do łazienki odświeżyłam się i zrobiłam makijaż. Później zajęłam się fryzurą postawiłam na lekko kręcone włosy. Na koniec włożyłam nowo kupioną sukienkę, buty i dodatki.
Efekt końcowy nawet nawet mi się spodobał.
Popatrzyłam na zegarek dochodziło
wpół do 8.
-Marika schodzisz?-zapytał Marco?
-Tak tak już idę momencik-odpowiedziałam i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych
Wyjęłam tylko z kosmetyczki perfumy i rozproszyłam je po swoim ciele. Byłam zadowolona. Wolnym krokiem zeszłam na dół trzymając się poręczy.
-Marika to ty?-zapytał Marco z niedowierzaniem
-Nie przesadzaj-powiedziałam a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce
-Akurat w tym mówiłeś prawdę ta dziewczyna jest piękna-powiedział jak sądziłam Kuba Błaszczykowski
-Ślicznie wyglądasz-powiedział Marco podchodząc do mnie i łapiąc mnie za rękę
-Dziękuję-szepnęłam po cicho do ucha
-Mariką chcę Ci przedstawić Kubę, Kubą to jest Marika-powiedział i wskazał głową za nieznajomego
-Witaj-odparł przystojny blondyn
-Cześć. Miło mi Cię poznać-powiedziałam ściskając dłoń mężczyzny
-Chodźmy już Agata czeka w samochodzie-powiedział Marco
-To moje zona mam nadzieję, że znajdziecie wspólny temat-powiedział i otworzył drzwi wejściowe
Z fenomenalnym nastawieniem do życia opuściłam dom Marco.
**************************************************
I jest następny rozdział miałam zamieścić w tamtym tygodniu, ale nie miałam czasu. Przepraszam za to, ale mam nadzieję, że było warto poczekać. Komentujcie i odwiedzajcie mojego bloga. Z opowiadaniami o Marice zwykłej dziewczynie z Poznania i Robercie Lewandowskim wielkiej gwieździe piłki nożnej.
I jest następny rozdział miałam zamieścić w tamtym tygodniu, ale nie miałam czasu. Przepraszam za to, ale mam nadzieję, że było warto poczekać. Komentujcie i odwiedzajcie mojego bloga. Z opowiadaniami o Marice zwykłej dziewczynie z Poznania i Robercie Lewandowskim wielkiej gwieździe piłki nożnej.
Buziaki *.* Komentować *.*
piątek, 25 października 2013
Rozdział 14 :*
Jechałam taksówką i spoglądałam na ekran telefonu żadnej wiadomości od Robert chyba jednak trochę przesadziłam. Nie chciał być już dłużej chyba samotny a ja jakoś inaczej odebrałam jego intencje. Przy najbliższej okazji muszę go przeprosić bo co w tym złego, że to Anka w sumie po namyśle to może ona jest fajna miła i kochana w końcu jeszcze jej nie poznałam. I uważam że to trochę moja wina bo nie umiem sama przez sobą przyznać się do tego, że czuje coś do Roberta.
-Jesteśmy-powiadomił mnie taksówkarz poważnym głosem
-Dziękuję-powiedziałam i zapłaciłam za kurs
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam Łukasza który stał na podjeździe z wielkim uśmiechem od ucha do ucha. Po jego zachowaniu można było jak najbardziej stwierdzić, że strasznie się cieszy z mojego przyjazdu i zmiany decyzji. Dlatego gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie cały w skowronkach !
-Cześć Marika fajne, że podjęłaś taka decyzje że dałas mi druga szanse-powiedział i odebrał ode mnie bagaże
-Też sie z tego ciesze w końcu i tak bym doszła do tego wniosku-powiedziałam i pocałowałam go w usta
-Nie masz nawet pojecia jak się za tobą stęskniłem
-Uwierz że mam bo ja za tobą też a tak wgl mamy jakieś plany na dziś wieczór?-zapytałam zaciekawiona
-Nie nie mamy ale możemy co chcesz porobić?
-Mi to obojętne możemy wyskoczyc na miasto i mozemy zostac w domu-powiedziałam i usiadłam na krzesle w kuchni
Mieszkanie było naprawdę ładne, ale w kwestii wystroju Lewy miał zdecydowana przewagę tam było coś takiego co tworzyło wspaniała atmosferę. Chciało się tam przebywać i nawet na krok nikomu by przez myśl nie przeszło żeby się stąd ruszać. Chociaż Robert mieszkał sam panowała tam taka dziwna magia rodzinnego domu. Rozmyślając nad tym kto ma ładniejsze mieszkanie wzrok skierowałam w piękny las za oknem.
-Coś nie tak?
-Nie tylko sie zamysliłam jest ok. To co w końcu robimy?-zapytałam
-Może zróbmy kolacje i odpoczywać dzisiaj a jutro wybierzemy się na miasto okey?-zapytał Łukasz i spojrzał na mnie
-Jasne a tak ogólnie kiedy zaczynasz treningi?
-Własnie jutro jest pierwszy trening o 10:00 muszę byc na stadionie jezeli chcesz to możesz po mnie przyjśc i pójdziemy na obiad
-Okey wspaniale może poznam kogos z druzyny
-Napewno i to nie jednego osobnika
-Cieszę sie że znowu jesteśmy razem-powiedziałam i przytuliłam się do Łukasza
-Ja też się ciesze-powiedział i objął mnie jeszcze mocnie
-A tak wgl to mam sprawe pogódźcie się z Robertem nie chce żebyście przeze mnie stali sie wrogami-powiedziałam
-Pzeciez to nie moja wina on przegiął
-Nie on tylko mi pomagał-powiedziałam i wysfobodziłam sie z uscisku
-To jak z niego taka Matka Teresa to niech omaga komuś innemy
-Przestań przestań mam dość tych ciągłych kłótni jak wychodziłam tez się z nim pokłóciłam i to nie na żarty
-O co niby?
-Bo zadzwonił do Anki i poprosił o spotkanie chyba chca do siebie wrócić
-A to niech wracają my mamy siebie-powiedział i znowu mnie objął
-Taaa-odparłam z lekkich zawahaniem
-Chcesz coś zjeść?
-W sumie czemu nie tylko pójdę się odświeżyć okey?
-Tak oczywiście pierwsze piętro 2 drzwi po prawej
-Dziękuję-powiedziałam i poszłam schodami w górę
Otworzyłam drzwi i automatycznie je zamknęłam. Przestraszyłam się w wannie leżała jakaś obca kobieta. W tym momencie pomyślałam, że to jakaś fanka Łukasza która włamała się do jego domu. Z krzykiem zbiegłam na dół:
-Łukasz w łazience jest jakas kobieta co ona tam robi?-zapytałam z wściekłością
-Co o czym ty mówisz-po tych słowach Piszczu pobiegł jak poparzony a ja razem z nim
-Otworzył drzwi i bez skrupułów wtargnął do łazienki na szczęście kobieta była już ubrana.
-Co ty tu do cholery robisz?
-A to wy się znacie?-zapytałam czyli to nie moga byc fanka to jest jego była dziewczyna
-A to łukasz ci nie powiedział że tu mieszkam?-zapytała z irytacją
-No własnie jakos pominął ten fakt-spojrzałam wymownie na Łukasza
-Bo ja sam nie wiedziałem-powiedział i złapał sie za głowę
-To wszytko jest jakies chore-krzyknełam i zbiegłam na dół łapiąc walizkę
-Marika zaczekaj to jest jakas wariatka-krzyczał Piszczek kiedy otwierałam drzwi
-Ta wariatka ma z tobą dziecko-odezwała się nieznajoma stojąc na schodach
W tym momencie doznałam szoku po policzkach popłynął mi strumień łez jak on mógł tak ciągle mnie okłamywać. Ma z nią dziecko to jakiś żart przynajmniej chciałabym żeby tak było bo na razie przypominało to kiepska komedie romantyczną.
-Co?????-Łukasz automatycznie stanął i odwrócił się w stron ekobiety na schodach
-To co słyszałeś bedziemy mieli dziecko i co teraz nie pozbędziesz sie mnie tak łatwo-powiedziała i zaczeła sie śmiać
-Ty świnio ty kłamco jak mogłes jak mogłes mnie tak oszukiwać. Nie dosc przez ciebie wycierpiałam nie dosć-zapytałam wściekła a za razem cholernie zraniona
-Przepraszam nie wiedziałem
-Czego nie wiedziałes? Nie wiedziałes że masz dziecko?-zapytałam z sarkazmem
-No własnie wgl to kłamstwo
-Chcesz dowodów mam pryzniesć test-zapytała ta wariatka
-Ty to się zamknij narazie-powiedział Piszczek i zaczął mnie przytulac
-Nie dotykaj mnie ty oblesna świnio. Idź i pomizdrzyj sie do tej swojej dziuni-powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami
Cały mój świat legł w gruzach jestem w obcym mieście pokłóciłam się z dwiema znanymi mi tu osobami i nie mam gdzie mieszkać po prostu świetnie-pomyślałam idąc w stronę parku tam gdzie zaprowadził mnie Robert
Jaka ja jestem łatwowierna uwierzyłam w te jego puste słowa jak jakaś idiotka. Co ja sobie wyobrażałam, że będzie jak dawniej że będziemy szczęśliwi do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nie no naprawdę Lewy chyba miał racje że powinnam udać się do lekarza tylko nie do psychiatry tylko do psychologa. Co ja robię ze swoim życiem-pomyślałam stając na mostku ,,miłości,, jak go nazwałam. Okazało się że to raptem 5 minut drogi od domu Łukasza. Stanęłam trzymając się poręczy nagle ktoś staną obok mnie i zapytał:
-Dlaczego to taka ładna dziewczyna płacze nie szkoda Ci takich cudownych oczu?-zapytał nieznajomy
-A co pana to interseuje?-zapytał spoglądając na mężczyzne
-Nie nic tylko tak sie pytam-poiwedział i podniósł ręce na znak że nie ma złych zamiarów
-Przepraszam mam teraz nieco gorszy okres w życiu i jestem wściekła na wszystkich- powiedziałam i spojrzałam głęboko w oczy nieznajomego
-Serce i rozum podpowiadało mi że już gdzieś widziałam tego chłopaka ale w tym momencie nie mogłam sobie w żaden sposób przypomnieć kto to taki.
-Jestem Marka-powiedziałam podając dłoń nieznajomemu
-A ja Marco-powiedział usmiechając sie szeroko
-A teraz Cie kojarze jestes Marco Reus ten piłkarz z Borussi Dortmund-powiedziałam
-Tak w rzeczy samej widze że poznałem jakąś wielka fanke piłki noznej?-zapytał
-Tak jakoś lubię ten sport tak jak i inne-powiedziałam i się uśmiechnęłam
-O w końcu długo kazałaś mi czekać?
-Czekac? Czekac na co?-zapytałam zdezorientowana
-Na uśmiech piekny jest, ale wracjąc do wczesniejszego stanu powiesz co sie stało
-Nic takiego pokłóciłam sie z twoimi kolegami-powiedziałam przewracając oczmi
-Z moimi kolegami?-zapytał zaciekaiwony
-Tak jestem była dziewczyna łukasza tylko cos sie opsuło później Robert mnie przygarnął a później znowu Łukasz i wysżło w końcu tak że jestem zła na ich obje tylko na Łukasza tak na maxa a na Roberta w sumie nie wiem dlaczego chyba moja duma dała o sbie znać-powiedziałam
-Nieco to pokręcone-powiedział i zaczął się smiać
-Tak trochę jest-przynałam mu racje
-Może chodźmy na kawę to mi to powiesz tlyko bardziej szczegółowo. Co ty na to?-zapytał i spojrzął na mnie
-Okey w sumie nie mam gdzie mieszkać nikt na mnie nie czeka to dlaczego by nie-powiedziałam i podążyłam w stronę ulicy
Po około godzinie wyszliśmy z kawiarni byłam zadowolona czułam się lżej. Szczera rozmowa naprawdę mi pomogła. Chociaż trochę źle się z tym czułam, że znowu obarczam innych moimi problemami.
-Hej a co terazz toba będzie?-zapytał troskliwie
-Nie wiem pójde do hotelu
-Nie musisz dziś jest twój szczęśliwy dzień możesz u mnie zamieszkać-powiedział i się błyskotliwie usmiechnał
-Dzieki ale chyba nie skorzystam zamieszkałam juz raz i widzisz ile problemów
-Ale ja obiecuje słowo harcerza nie zakocham się w tobie wole blondynki
-Ejjj-powiedziałam nieco urazona
-Nie no żartuje no wskakuj-powiedział i pokazał swój samochód
-Okey ale zobacze jakies objamy tego sie wyprowadzam
-Jak panienka sobie życzy-powiedział i otworzył mi drzwi
-Po około pół godziny byliśmy na miejscu. Domek był nieco podobny do Roberta. Dlatego od razu przypadł mi do gustu.
-Proszę-pwoiedział i zaprosił mnie do środka
-Przepiekny-pwoiedziałam i rozejrzałam sie bardziej
-Okey ja musze zadzwnić a ty może idź do łazienki i weź kapiel jest na drugim piętrze pierwsze drzwi po lewo
-Okey dziękuję-powiedziałam i zebrałam ubrania do przebrania
-Weszłam schodami na drugie piętro była fantastycznie wzięłam rozluźniająca kąpiel i założyłam czyste ubranie.
Od razu się lepiej poczułam nie dość że fizycznie to mój stan umysłu też był w nie najgorszym stanie. Wychodząc z łazienki obejrzałam galerię statuetek medali dyplomów pucharów itp. kolekcja była podobna do Roberta. Bardzo Mnie zaciekawił jeden z medali sądzę, że mógłby go dostać w dyscyplinie lekkoatletycznej. Postanowiłam to sprawdzić więc zeszłam na dół z myślą, że zaraz się czegoś więcej dowiem. Jednak nie wypaliło Marco gdzieś znikł na stole w kuchni leżała tylko kartka z napisem ,,Pilna sprawa będę za 2 godziny,, Nie przeszkadzało mi to w końcu pomyślę trochę nas swoim życiem *
*****************************************
I jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zaczniecie komentować nowe wpisy. Następny rozdział jeszcze nie wiem kiedy bo mam trochę nauki i sama w 100% nie jestem pewna. Oczywiście będę dodawała może inne krótsze wpisy ale tego też nie jestem pewna. Pożyjemy zobaczymy na razie kończę i Pozdrawiam wszystkich moich czytelników :*
Arsenal-Borussia
1-2
-Jesteśmy-powiadomił mnie taksówkarz poważnym głosem
-Dziękuję-powiedziałam i zapłaciłam za kurs
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam Łukasza który stał na podjeździe z wielkim uśmiechem od ucha do ucha. Po jego zachowaniu można było jak najbardziej stwierdzić, że strasznie się cieszy z mojego przyjazdu i zmiany decyzji. Dlatego gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie cały w skowronkach !
-Cześć Marika fajne, że podjęłaś taka decyzje że dałas mi druga szanse-powiedział i odebrał ode mnie bagaże
-Też sie z tego ciesze w końcu i tak bym doszła do tego wniosku-powiedziałam i pocałowałam go w usta
-Nie masz nawet pojecia jak się za tobą stęskniłem
-Uwierz że mam bo ja za tobą też a tak wgl mamy jakieś plany na dziś wieczór?-zapytałam zaciekawiona
-Nie nie mamy ale możemy co chcesz porobić?
-Mi to obojętne możemy wyskoczyc na miasto i mozemy zostac w domu-powiedziałam i usiadłam na krzesle w kuchni
Mieszkanie było naprawdę ładne, ale w kwestii wystroju Lewy miał zdecydowana przewagę tam było coś takiego co tworzyło wspaniała atmosferę. Chciało się tam przebywać i nawet na krok nikomu by przez myśl nie przeszło żeby się stąd ruszać. Chociaż Robert mieszkał sam panowała tam taka dziwna magia rodzinnego domu. Rozmyślając nad tym kto ma ładniejsze mieszkanie wzrok skierowałam w piękny las za oknem.
-Coś nie tak?
-Nie tylko sie zamysliłam jest ok. To co w końcu robimy?-zapytałam
-Może zróbmy kolacje i odpoczywać dzisiaj a jutro wybierzemy się na miasto okey?-zapytał Łukasz i spojrzał na mnie
-Jasne a tak ogólnie kiedy zaczynasz treningi?
-Własnie jutro jest pierwszy trening o 10:00 muszę byc na stadionie jezeli chcesz to możesz po mnie przyjśc i pójdziemy na obiad
-Okey wspaniale może poznam kogos z druzyny
-Napewno i to nie jednego osobnika
-Cieszę sie że znowu jesteśmy razem-powiedziałam i przytuliłam się do Łukasza
-Ja też się ciesze-powiedział i objął mnie jeszcze mocnie
-A tak wgl to mam sprawe pogódźcie się z Robertem nie chce żebyście przeze mnie stali sie wrogami-powiedziałam
-Pzeciez to nie moja wina on przegiął
-Nie on tylko mi pomagał-powiedziałam i wysfobodziłam sie z uscisku
-To jak z niego taka Matka Teresa to niech omaga komuś innemy
-Przestań przestań mam dość tych ciągłych kłótni jak wychodziłam tez się z nim pokłóciłam i to nie na żarty
-O co niby?
-Bo zadzwonił do Anki i poprosił o spotkanie chyba chca do siebie wrócić
-A to niech wracają my mamy siebie-powiedział i znowu mnie objął
-Taaa-odparłam z lekkich zawahaniem
-Chcesz coś zjeść?
-W sumie czemu nie tylko pójdę się odświeżyć okey?
-Tak oczywiście pierwsze piętro 2 drzwi po prawej
-Dziękuję-powiedziałam i poszłam schodami w górę
Otworzyłam drzwi i automatycznie je zamknęłam. Przestraszyłam się w wannie leżała jakaś obca kobieta. W tym momencie pomyślałam, że to jakaś fanka Łukasza która włamała się do jego domu. Z krzykiem zbiegłam na dół:
-Łukasz w łazience jest jakas kobieta co ona tam robi?-zapytałam z wściekłością
-Co o czym ty mówisz-po tych słowach Piszczu pobiegł jak poparzony a ja razem z nim
-Otworzył drzwi i bez skrupułów wtargnął do łazienki na szczęście kobieta była już ubrana.
-Co ty tu do cholery robisz?
-A to wy się znacie?-zapytałam czyli to nie moga byc fanka to jest jego była dziewczyna
-A to łukasz ci nie powiedział że tu mieszkam?-zapytała z irytacją
-No własnie jakos pominął ten fakt-spojrzałam wymownie na Łukasza
-Bo ja sam nie wiedziałem-powiedział i złapał sie za głowę
-To wszytko jest jakies chore-krzyknełam i zbiegłam na dół łapiąc walizkę
-Marika zaczekaj to jest jakas wariatka-krzyczał Piszczek kiedy otwierałam drzwi
-Ta wariatka ma z tobą dziecko-odezwała się nieznajoma stojąc na schodach
W tym momencie doznałam szoku po policzkach popłynął mi strumień łez jak on mógł tak ciągle mnie okłamywać. Ma z nią dziecko to jakiś żart przynajmniej chciałabym żeby tak było bo na razie przypominało to kiepska komedie romantyczną.
-Co?????-Łukasz automatycznie stanął i odwrócił się w stron ekobiety na schodach
-To co słyszałeś bedziemy mieli dziecko i co teraz nie pozbędziesz sie mnie tak łatwo-powiedziała i zaczeła sie śmiać
-Ty świnio ty kłamco jak mogłes jak mogłes mnie tak oszukiwać. Nie dosc przez ciebie wycierpiałam nie dosć-zapytałam wściekła a za razem cholernie zraniona
-Przepraszam nie wiedziałem
-Czego nie wiedziałes? Nie wiedziałes że masz dziecko?-zapytałam z sarkazmem
-No własnie wgl to kłamstwo
-Chcesz dowodów mam pryzniesć test-zapytała ta wariatka
-Ty to się zamknij narazie-powiedział Piszczek i zaczął mnie przytulac
-Nie dotykaj mnie ty oblesna świnio. Idź i pomizdrzyj sie do tej swojej dziuni-powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami
Cały mój świat legł w gruzach jestem w obcym mieście pokłóciłam się z dwiema znanymi mi tu osobami i nie mam gdzie mieszkać po prostu świetnie-pomyślałam idąc w stronę parku tam gdzie zaprowadził mnie Robert
Jaka ja jestem łatwowierna uwierzyłam w te jego puste słowa jak jakaś idiotka. Co ja sobie wyobrażałam, że będzie jak dawniej że będziemy szczęśliwi do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nie no naprawdę Lewy chyba miał racje że powinnam udać się do lekarza tylko nie do psychiatry tylko do psychologa. Co ja robię ze swoim życiem-pomyślałam stając na mostku ,,miłości,, jak go nazwałam. Okazało się że to raptem 5 minut drogi od domu Łukasza. Stanęłam trzymając się poręczy nagle ktoś staną obok mnie i zapytał:
-Dlaczego to taka ładna dziewczyna płacze nie szkoda Ci takich cudownych oczu?-zapytał nieznajomy
-A co pana to interseuje?-zapytał spoglądając na mężczyzne
-Nie nic tylko tak sie pytam-poiwedział i podniósł ręce na znak że nie ma złych zamiarów
-Przepraszam mam teraz nieco gorszy okres w życiu i jestem wściekła na wszystkich- powiedziałam i spojrzałam głęboko w oczy nieznajomego
-Serce i rozum podpowiadało mi że już gdzieś widziałam tego chłopaka ale w tym momencie nie mogłam sobie w żaden sposób przypomnieć kto to taki.
-Jestem Marka-powiedziałam podając dłoń nieznajomemu
-A ja Marco-powiedział usmiechając sie szeroko
-A teraz Cie kojarze jestes Marco Reus ten piłkarz z Borussi Dortmund-powiedziałam
-Tak w rzeczy samej widze że poznałem jakąś wielka fanke piłki noznej?-zapytał
-Tak jakoś lubię ten sport tak jak i inne-powiedziałam i się uśmiechnęłam
-O w końcu długo kazałaś mi czekać?
-Czekac? Czekac na co?-zapytałam zdezorientowana
-Na uśmiech piekny jest, ale wracjąc do wczesniejszego stanu powiesz co sie stało
-Nic takiego pokłóciłam sie z twoimi kolegami-powiedziałam przewracając oczmi
-Z moimi kolegami?-zapytał zaciekaiwony
-Tak jestem była dziewczyna łukasza tylko cos sie opsuło później Robert mnie przygarnął a później znowu Łukasz i wysżło w końcu tak że jestem zła na ich obje tylko na Łukasza tak na maxa a na Roberta w sumie nie wiem dlaczego chyba moja duma dała o sbie znać-powiedziałam
-Nieco to pokręcone-powiedział i zaczął się smiać
-Tak trochę jest-przynałam mu racje
-Może chodźmy na kawę to mi to powiesz tlyko bardziej szczegółowo. Co ty na to?-zapytał i spojrzął na mnie
-Okey w sumie nie mam gdzie mieszkać nikt na mnie nie czeka to dlaczego by nie-powiedziałam i podążyłam w stronę ulicy
Po około godzinie wyszliśmy z kawiarni byłam zadowolona czułam się lżej. Szczera rozmowa naprawdę mi pomogła. Chociaż trochę źle się z tym czułam, że znowu obarczam innych moimi problemami.
-Hej a co terazz toba będzie?-zapytał troskliwie
-Nie wiem pójde do hotelu
-Nie musisz dziś jest twój szczęśliwy dzień możesz u mnie zamieszkać-powiedział i się błyskotliwie usmiechnał
-Dzieki ale chyba nie skorzystam zamieszkałam juz raz i widzisz ile problemów
-Ale ja obiecuje słowo harcerza nie zakocham się w tobie wole blondynki
-Ejjj-powiedziałam nieco urazona
-Nie no żartuje no wskakuj-powiedział i pokazał swój samochód
-Okey ale zobacze jakies objamy tego sie wyprowadzam
-Jak panienka sobie życzy-powiedział i otworzył mi drzwi
-Po około pół godziny byliśmy na miejscu. Domek był nieco podobny do Roberta. Dlatego od razu przypadł mi do gustu.
-Proszę-pwoiedział i zaprosił mnie do środka
-Przepiekny-pwoiedziałam i rozejrzałam sie bardziej
-Okey ja musze zadzwnić a ty może idź do łazienki i weź kapiel jest na drugim piętrze pierwsze drzwi po lewo
-Okey dziękuję-powiedziałam i zebrałam ubrania do przebrania
-Weszłam schodami na drugie piętro była fantastycznie wzięłam rozluźniająca kąpiel i założyłam czyste ubranie.
*****************************************
I jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zaczniecie komentować nowe wpisy. Następny rozdział jeszcze nie wiem kiedy bo mam trochę nauki i sama w 100% nie jestem pewna. Oczywiście będę dodawała może inne krótsze wpisy ale tego też nie jestem pewna. Pożyjemy zobaczymy na razie kończę i Pozdrawiam wszystkich moich czytelników :*
Arsenal-Borussia
1-2
Subskrybuj:
Posty (Atom)