-I jak pierwsze wrażenie?-zapytał Marco trzymając mnie nadal za dłoń
-Świetnie mam nadzieję, że będzie to najlepszy wieczór w życiu-powiedziałam
-Ja też mam taką nadzieję-odpowiedział i objął mnie ramieniem
-Dziękuję Ci za to, że się tak o mnie troszczysz-odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek
-To czysta przyjemność-odrzekł i się uśmiechnął
-Oczywiście
-No tak naprawdę zresztą to nie pora na takie rozmowy chodźmy usiądziemy przy jakimś stoliku zamówimy coś i pogadamy-zaproponował Marco
-Okey
Po mojej odpowiedzi podążyliśmy w stronę wolnego stolika, który się znajdował tuż przy barze.
-To może ja pójdę coś zamówić, a ty zaczekaj tu na mnie piękna
-Oczywiście-odparłam z zadowoleniem
Marco odszedł od stolika, a ja wyjęłam telefon z torebki z zamiarem sprawdzenia godziny. Było za dwadzieścia 9. Po zerknięciu na wyświetlacz schowałam telefon do torebki i zaczęłam rozglądać się po sali szukając znajomych twarzy. W samym rogu stał Łukasz z jakąś dziewczyną, z którą wymieniał słodkie uśmiechy. Było mi przykro, że przynajmniej trochę nie tęskni i nie żałuję, że nam nie wyszło. Wodząc dalej wzrokiem po drugiej stronie baru siedział Robert. Miał smutną minę widać, że nie były mu w głowie zabawy i imprezy. Już miałam podążyć dalej gdy zobaczyłam, że do jego stolika podchodzi Marco. Stanął nad nim klepiąc go po ramieniu i mówiąc coś do ucha. Nie wiedziałam o co może chodzić. Bez chwili namysłu stwierdziłam, że pójdę i zobaczę co tam się dzieję.Wstałam z krzesła i podążyłam w ich kierunku.
-Mogę wiedzieć o czym rozmawiacie?-zapytałam z wyraźnym zaciekawieniem na twarzy
-O niczym-odpowiedział pospiesznie Marco
-Proszę Cię przecież widzę. Co się dzieję?-zapytałam
-No naprawdę Marika nic szczególnego chcieliśmy sobie wyjaśnić parę spraw-powiedział Marco z widocznym zakłopotaniem
-A jakich?-zapytałam
-No dobra chodzi o Ciebie-powiedział
-Wiedziałam-odparłam przekręcając oczami
-Marika możemy porozmawiać-wtrącił się Robert
-A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?-zapytałam
-Chciałem Cię przeprosić. Proszę usiądź i mnie wysłuchaj-powiedział i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem
-Dobra to ja nie będę przeszkadzał zostawię was samych-powiedział Marco i dając mi buziaka w policzek odszedł do stolika Kuby i Agaty
-To co pogadamy teraz-zapytał patrząc mi się w oczy
-Okey tylko może chodźmy się przejść. W takich warunkach nic nie usłyszę-powiedziałam i wskazałam ruchem głowy wyjście
-Oczywiście jak chcesz-powiedział
Po chwili byliśmy na zewnątrz. Ruszyliśmy pustymi ulicami Dortmundu.
-Posłuchaj Marika strasznie chciałem Cię przeprosić za to jak się zachowałem nie powinienem mówić Ci co masz robić nie powinienem się wtrącać -powiedział zły na siebie
-Spokojnie ja też sobie to przemyślałam i doszłam do wniosku, że chciałeś dobrze nie jestem już zła. Zresztą to ja Cię powinnam przeprosić za to co powiedziałam-odparłam i spojrzałam kątem oka na przystojnego piłkarza
-Nie przesadzaj oboje popełniliśmy błąd ale mam nadzieję, że da się go naprawić?-zapytał
-Jasne-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam
-Masz piękny uśmiech wiesz?-powiedział
-Dziękuję-odrzekłam czując że robię się czerwona
Szliśmy tak w milczeniu około 15-u minut. Co jakieś 5-7 min mijał nas jakiś przechodzień poza tym żywej duszy nawet samochody się nie kręciły. Chwilę później przerwałam milczenie dość smutnym odgłosem
-Auuu boli-powiedziałam jak najciszej mogłam jednak nie na tyle żeby nie usłyszał tego Lewy
-Marika co się dzieję?-zapytał zaniepokojony zatrzymując się
-Nowe buty koszmar-odparłam patrząc na stopy
-Słabo no nic-powiedział i zaniósł mnie na pierwszą widoczną ławkę
-Co ty wyprawiasz?-zapytałam zdezorientowana
-Ja? Ratuję twoje piękne nóżki. Zdejmuj buty-powiedział
-Ja jak najdelikatniej mogłam zdjęłam nowe szpilki i z przerażeniem spojrzałam na stopy
-Boże i po co wam takie buty nie lepiej trampku-zapytał Robert
-Czy ty sobie żartujesz na imprezę w trampkach?-zapytałam
-Dobra dobra spokojnie. Możesz iść?-zapytał
-Tak jeżeli będę szła bez butów?-odparłam
-No to wskakuj nie jest tak daleko a zresztą jesteś strasznie chudziutka zaniosę Cię. No wskakuj-powiedział i stanął tyłem do ławki
-Nie okey poradzę sobie-powiedziałam i zeszłam z ławki z butami trzymanymi w rękach
-Na pewno?-zapytał
-Na pewno-odrzekłam z uśmiechem ruszając wolnym krokiem
Szliśmy tak około 10-u minut wymieniając tylko ze sobą spojrzenia. Po chwili Robert przerwał nasze milczenie
-Strasznie ciemne chmury oby tylko...-nie dokończył bo z nieba zaczęły spadać krople deszczu
-I co zrobiłeś wszytko twoja wina-zaczęłam krzyczeć na napastnika
-Nie prawda nic takie go nie powiedziałem-odparłem
-Właśnie, że nie wykrakałeś-powiedziałam
Po ty słowach Robert zaczął się śmiać jak szalony ja też w sumie już nie mogłam wytrzymać i uległam. Z nieba zaczęły spadać coraz szybciej krople. Po chwili zaczęła się straszna ulewa.Robert złapał mnie za rękę.Nie wiedząc co robić zaczęliśmy biec. Po jakiś 5 minutach ja nie miałam siły. Bez chwili namysłu Robert wsadził mnie na ramiona i zaczął ze mną biec. Zakładam się, że wyglądało to przekomicznie. Minęło 3 minuty i byliśmy na miejscu.
Stanęliśmy pod daszkiem klubu ze świetnymi nastrojami. Akurat przestał padać deszcz.
-Nie no żartujecie sobie?-zapytałam spoglądając w niebo
-Jak pech to pech, ale przynajmniej było zabawnie-odpowiedział Robert nadal się śmiejąc
-Tak było tylko, że ja wyglądam jak strach na wróble-odparłam załamana
-Zaczekaj-odpowiedział Lewy wykręcając numer
Po chwili wyszedł Marco.
-Ja nie mogę co wam się stało?-zapytał śmiejąc się
-Poszliśmy na spacer i zaczęło padać, a ja na dodatek obtarły buty biegliśmy później ją niosłem-odparł Robert z uśmiechem
-Przepraszam Cię Marco, ale będę musiała wrócić do domy chyba nie będziesz zły?-zapytałam
-Jasne, że nie idę się tylko pożegnać z Kubą
-Nie nie musisz ja wrócę sama nie przejmuj się mną-odparłam
-Nie nie zgadzam się-odrzekł
-Nie martw się ja z nią wrócę-powiedział nieoczekiwanie Robert
-Co?-powiedziałam patrząc na piłkarza
-To co słyszałaś. Siema stary odezwę się później-powiedział Robert i wykręcił nr na taksówkę
-Okey jak tak to okey to idźcie i bawcie się dobrze-odparł Marco całując mnie w czoło
-Nawzajem-odpowiedziałam i uściskałam go
Po chwili byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam Roberta do środka. Ja poszłam się przebrać. Gdy zeszłam czekała na mnie gorąca herbata. Cieszyłam się, że pogodziłam się z Robertem.
-Dziękuję-powiedziałam i spojrzałam na napastnika
-Nie ma za co Marika-odparł patrząc na mnie
-Chodź może pójdziemy i coś obejrzymy-zaproponowałam
-Okey-zgodził się
Włączyłam telewizor akurat leciała piosenka Birdy- Skinny Love
-Można panią prosić-zapytał Robert podając mi dłoń
-Oczywiście-odparłam z uśmiechem
Już po chwili wtuleni w siebie tańczyliśmy w takt muzyki. Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie wewnętrzne ciepło. Jednym słowem czułam się przy Robercie bezpieczna i doceniona.
W tej chwili przypomniało mi się jak tańczyliśmy do tej piosenki z Natanem na ślubie jego siostry i obiecywaliśmy sobie miłość do końca życia. W tej z moich oczu popłynęły łzy. Nie umknęło to oczywiście uwadze Roberta.
Co się stało?-zapytał z troską w głosie
-Nic tylko po prostu co mi się przypomniało-odparłam spuszczając wzrok
-Okey-odparł nie zadając więcej pytań
Było mi to na rękę ponieważ nie chcę opowiadać o tamtych latach kiedy byłam z Natanem. Muzyka już dawno się skończyła, a my nadal w siebie wtuleni staliśmy na środku pokoju...
**********************************************************
Teraz jakoś szybciej rozdział. Miałam czas i pomysł więc go wykorzystałam. To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Postaram się następny dodać też jakoś niedługo, ale na razie jest szesnasty, z którego jestem strasznie dumna. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zobaczę może jakieś komentarze pod rozdziałem bo uwierzcie że to motywuje mnie do dalszego pisania. Jak zobaczyłam dzisiaj, że liczba wyświetleń przekroczyła 2000 to na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a komentarze pod rozdziałami tez bardzo mnie ucieszą.
Pozdrawiam ciepło i trzymajcie się. Czekam na komentarze :*
Załączam składankę zdj pt: ,, Zakochani są wspaniali,,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz