Ron Pope- A drop in the ocean

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 16 *.*

       Po wejściu do samochodu Kuby od razu wymieniłam zaprzyjaźnione uśmiechy z jego żona Agatą i córeczką Oliwką* Agata okazała się świetna osobą miłą i sympatyczną a Oliwka pełną energii zabawną dziewczynką. Wymieniłyśmy kilka zdań na swój temat i podałyśmy sobie swoje numery telefonów. Po około pół godziny byliśmy na miejscu. Trwało to nieco dłużej bo Kuba z Agatą musieli odwieźć Oliwkę to przyjaciółki Agaty. Kiedy koła samochodu stanęły otworzyły się drzwi za którymi stał Marco. Pomagając wysiąść z auta podał mi dłoń. Był strasznie uroczy i sympatyczny nigdy wcześniej bym tak nie stwierdziła. Zawsze uważałam, że jest to dusza zwariowanego faceta. No cóż pozory mylą. Noc była nadzwyczaj ciepła tylko czasami powiewał lekki ale przyjemny wiatr. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Kuba otworzył drzwi i zaprosił nas do środka. Był to normalny klub to zrobienia niezłych imprez, ale jednak coś w tym miejscu było innego. Co sprawiało wrażenie czegoś naprawdę  interesującego. Kiedy oczy przystosowały się do światła jakie tam panowało ujrzałam siedzącego przy stoliku Roberta. Nie wiem dlaczego, ale od razu moja twarz nabrała kolorów. 
-I jak pierwsze wrażenie?-zapytał Marco trzymając mnie nadal za dłoń
-Świetnie mam nadzieję, że będzie to najlepszy wieczór w życiu-powiedziałam 
-Ja też mam taką nadzieję-odpowiedział i objął mnie ramieniem
-Dziękuję Ci za to, że się tak o mnie troszczysz-odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek
-To czysta przyjemność-odrzekł i się uśmiechnął 
-Oczywiście
-No tak naprawdę zresztą to nie pora na takie rozmowy chodźmy usiądziemy przy jakimś stoliku zamówimy coś i pogadamy-zaproponował Marco
-Okey
Po mojej odpowiedzi podążyliśmy w stronę wolnego stolika, który się znajdował tuż przy barze. 
-To może ja pójdę coś zamówić, a ty zaczekaj tu na mnie piękna
-Oczywiście-odparłam z zadowoleniem
       Marco odszedł od stolika, a ja wyjęłam telefon z torebki z zamiarem sprawdzenia godziny. Było  za dwadzieścia 9.  Po zerknięciu na wyświetlacz schowałam telefon do torebki i zaczęłam rozglądać się po sali szukając znajomych twarzy. W samym rogu stał Łukasz z jakąś dziewczyną, z którą wymieniał słodkie uśmiechy. Było mi przykro, że przynajmniej trochę nie tęskni i nie żałuję, że nam nie wyszło. Wodząc dalej wzrokiem po drugiej stronie baru siedział Robert. Miał smutną minę widać, że nie były mu w głowie zabawy i imprezy. Już miałam podążyć dalej gdy zobaczyłam, że do jego stolika podchodzi Marco. Stanął nad nim klepiąc go po ramieniu i mówiąc coś do ucha. Nie wiedziałam o co może chodzić. Bez chwili namysłu stwierdziłam, że pójdę i zobaczę co tam się dzieję.Wstałam z krzesła i podążyłam w ich kierunku.
-Mogę wiedzieć o czym rozmawiacie?-zapytałam z wyraźnym zaciekawieniem na twarzy
-O niczym-odpowiedział pospiesznie Marco
-Proszę Cię przecież widzę. Co się dzieję?-zapytałam 
-No naprawdę Marika nic szczególnego chcieliśmy sobie wyjaśnić parę spraw-powiedział Marco z widocznym zakłopotaniem
-A jakich?-zapytałam
-No dobra chodzi o Ciebie-powiedział 
-Wiedziałam-odparłam przekręcając oczami
-Marika możemy porozmawiać-wtrącił się Robert
-A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?-zapytałam 
-Chciałem Cię przeprosić. Proszę usiądź i mnie wysłuchaj-powiedział i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem
-Dobra to ja nie będę przeszkadzał zostawię was samych-powiedział Marco i dając mi buziaka w policzek odszedł do stolika Kuby i Agaty
-To co pogadamy teraz-zapytał patrząc mi się w oczy
-Okey tylko może chodźmy się przejść. W takich warunkach nic nie usłyszę-powiedziałam i wskazałam ruchem głowy wyjście
-Oczywiście jak chcesz-powiedział
Po chwili byliśmy na zewnątrz. Ruszyliśmy pustymi ulicami Dortmundu. 
-Posłuchaj Marika strasznie chciałem Cię przeprosić za to jak się zachowałem nie powinienem mówić Ci co masz robić nie powinienem się wtrącać -powiedział zły na siebie 
-Spokojnie ja też sobie to przemyślałam i doszłam do wniosku, że chciałeś dobrze nie jestem już zła. Zresztą to ja Cię powinnam przeprosić za to co powiedziałam-odparłam i spojrzałam kątem oka na przystojnego piłkarza
-Nie przesadzaj oboje popełniliśmy błąd ale mam nadzieję, że da się go naprawić?-zapytał
-Jasne-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam 
-Masz piękny uśmiech wiesz?-powiedział 
-Dziękuję-odrzekłam czując że robię się czerwona 
        Szliśmy tak w milczeniu około 15-u minut. Co jakieś 5-7 min mijał nas jakiś przechodzień poza tym żywej duszy nawet samochody się nie kręciły. Chwilę później przerwałam milczenie dość smutnym odgłosem
-Auuu boli-powiedziałam jak najciszej mogłam jednak nie na tyle żeby nie usłyszał tego Lewy
-Marika co się dzieję?-zapytał zaniepokojony zatrzymując się
-Nowe buty koszmar-odparłam patrząc na stopy
-Słabo no nic-powiedział i zaniósł mnie na pierwszą widoczną ławkę
-Co ty wyprawiasz?-zapytałam zdezorientowana
-Ja? Ratuję twoje piękne nóżki. Zdejmuj buty-powiedział 
-Ja jak najdelikatniej mogłam zdjęłam nowe szpilki i z przerażeniem spojrzałam na stopy
-Boże i po co wam takie buty nie lepiej trampku-zapytał Robert
-Czy ty sobie żartujesz na imprezę w trampkach?-zapytałam 
-Dobra dobra spokojnie. Możesz iść?-zapytał
-Tak jeżeli będę szła bez butów?-odparłam
-No to wskakuj nie jest tak daleko a zresztą jesteś strasznie chudziutka zaniosę Cię. No wskakuj-powiedział i stanął tyłem do ławki
-Nie okey poradzę sobie-powiedziałam i zeszłam z ławki z butami trzymanymi w rękach
-Na pewno?-zapytał
-Na pewno-odrzekłam z uśmiechem ruszając wolnym krokiem
Szliśmy tak około 10-u minut wymieniając tylko ze sobą spojrzenia. Po chwili Robert przerwał nasze milczenie
-Strasznie ciemne chmury oby tylko...-nie dokończył bo z nieba zaczęły spadać krople deszczu
-I co zrobiłeś wszytko twoja wina-zaczęłam krzyczeć na napastnika 
-Nie prawda nic takie go nie powiedziałem-odparłem
-Właśnie, że nie wykrakałeś-powiedziałam
       Po ty słowach Robert zaczął się śmiać jak szalony ja też w sumie już nie mogłam wytrzymać i uległam. Z nieba zaczęły spadać coraz szybciej krople. Po chwili zaczęła się straszna ulewa.Robert złapał mnie za rękę.Nie wiedząc co robić zaczęliśmy biec. Po jakiś 5 minutach ja nie miałam siły. Bez chwili namysłu Robert wsadził mnie na ramiona i zaczął ze mną biec. Zakładam się, że wyglądało to przekomicznie. Minęło 3 minuty i byliśmy na miejscu.
Stanęliśmy pod daszkiem klubu ze świetnymi nastrojami. Akurat przestał padać deszcz. 
-Nie no żartujecie sobie?-zapytałam spoglądając w niebo
-Jak pech to pech, ale przynajmniej było zabawnie-odpowiedział Robert nadal się śmiejąc
-Tak było tylko, że ja wyglądam jak strach na wróble-odparłam załamana
-Zaczekaj-odpowiedział Lewy wykręcając numer
Po chwili wyszedł Marco.
-Ja nie mogę co wam się stało?-zapytał śmiejąc się
-Poszliśmy na spacer i zaczęło padać, a ja na dodatek obtarły buty biegliśmy później ją niosłem-odparł Robert z uśmiechem
-Przepraszam Cię Marco, ale będę musiała wrócić do domy chyba nie będziesz zły?-zapytałam
-Jasne, że nie idę się tylko pożegnać z Kubą
-Nie nie musisz ja wrócę sama nie przejmuj się mną-odparłam
-Nie nie zgadzam się-odrzekł 
-Nie martw się ja z nią wrócę-powiedział nieoczekiwanie Robert
-Co?-powiedziałam patrząc na piłkarza
-To co słyszałaś. Siema stary odezwę się później-powiedział Robert  i wykręcił nr na taksówkę
-Okey jak tak to okey to idźcie i bawcie się dobrze-odparł Marco całując mnie w czoło
-Nawzajem-odpowiedziałam i uściskałam go
       Po chwili byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam Roberta do środka. Ja poszłam się przebrać. Gdy zeszłam czekała na mnie gorąca herbata. Cieszyłam się, że pogodziłam się z Robertem.
-Dziękuję-powiedziałam i spojrzałam na napastnika
-Nie ma za co Marika-odparł patrząc na mnie
-Chodź może pójdziemy i coś obejrzymy-zaproponowałam
-Okey-zgodził się
Włączyłam telewizor akurat leciała piosenka Birdy- Skinny Love 
-Można panią prosić-zapytał Robert podając mi dłoń
-Oczywiście-odparłam z uśmiechem
      Już po chwili wtuleni w siebie tańczyliśmy w takt muzyki. Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie wewnętrzne ciepło. Jednym słowem czułam się przy Robercie bezpieczna i doceniona. 
W tej chwili przypomniało mi się jak tańczyliśmy do tej piosenki z Natanem na ślubie jego siostry i obiecywaliśmy sobie miłość do końca życia. W tej z moich oczu popłynęły łzy. Nie umknęło to oczywiście uwadze Roberta.
Co się stało?-zapytał z troską w głosie
-Nic tylko po prostu co mi się przypomniało-odparłam spuszczając wzrok
-Okey-odparł nie zadając więcej pytań
Było mi to na rękę ponieważ nie chcę opowiadać o tamtych latach kiedy byłam z Natanem. Muzyka już dawno się skończyła, a my nadal w siebie wtuleni staliśmy na środku pokoju...

**********************************************************
Teraz jakoś szybciej rozdział. Miałam czas i pomysł więc go wykorzystałam. To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Postaram się następny dodać też jakoś niedługo, ale na razie jest szesnasty, z którego jestem strasznie dumna. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zobaczę może jakieś komentarze pod rozdziałem bo uwierzcie że to motywuje mnie do dalszego pisania. Jak zobaczyłam dzisiaj, że liczba wyświetleń przekroczyła 2000 to na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a komentarze pod  rozdziałami tez bardzo mnie ucieszą. 
Pozdrawiam ciepło i trzymajcie się. Czekam na komentarze :*
Załączam składankę zdj pt: ,, Zakochani są wspaniali,,




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz