Ron Pope- A drop in the ocean

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 34

         Rozmawialiśmy jeszcze długo wymieniając przyjazne uśmiechy. 
Tak dawno na mojej twarzy nie malował się uśmiech, z oczu spływały łzy, a policzki były zapadnięte. 
-To nie mógł być przypadek 
-Proszę ?- zapytałam wyrwana ze swojej podświadomości 
-No wiesz, że Ty i ja w tym parku 
-Tak masz rację- poparłam swoją odpowiedź uśmiechem 
-To co teraz zamierzasz ?- zapytał krzyżując ręce na karku
-Nie mam pojęcia. Pierwszy raz w życiu tak cholernie nie wiem co mam zrobić- odparłam i zaczęłam bawić się łyżeczką od kawy
-Przykro mi ja Ci nie mogę pomóc. Sama powinnaś podjąć decyzję 
-Tylko, że ja nie umiem. Boję się, że cokolwiek zrobię to skrzywdzę Roberta
-Po pierwsze nie myśl tak, a po drugie ja już tak myślisz to przestań bo to są same głupoty
-Jaki Ty jesteś mądry !- pokręciłam z zachwytem głową 
-Ja to zrozumiałem Ty też to zrozumiesz maleńka 
-No przecież to życie jest takie proste i oczywiste- powiedziałam przekręcając oczami 
-No widzisz oby tak dalej z takim nastawieniem- odparł i poklepał mnie po ramieniu 
-Przepraszam- powiedziałam i zaczęłam szukać telefonu, który uparcie dzwonił w zakamarkach torebki
-Słucham 
-Cześć Marika to ja Marco 
-No cześć braciszku. Co tam u Ciebie ?
-Przyjeżdżaj natychmiast Robert leży w szpitalu 
-Co o czym Ty mówisz ?
-Mieliśmy trening, źle się poczuł i po prostu zemdlał. Myślałem, że to z przemęczenia 
-Marco co się stało ?
-Marika ja nie wiem, ale to chyba coś poważnego- powiedział i rozpłakał się do słuchawki 
-Co ? O czym Ty mówisz ?- zapytałam ledwo słyszalnie
-Księżniczko ja sam w to nie wierzę przecież przechodzimy sezonowe badania. Jest mi strasznie przykro, że tak się o tym dowiadujesz- po tych słowach odłożyłam telefon
-Marika wszystko okey ?
-Tak jest idealnie kur*a !- krzyknęłam i wybiegłam z kawiarni
-Co się stało ?- zapytał Piotrek łapiąc mnie za rękę 
-Nic !
-Marika ?
-Muszę natychmiast lecieć do Dortmundu 
-Co ? Dlaczego ?
-Robert jest poważnie chory- odparłam i zaczęłam płakać 
-Chodź zaprowadzę Cie do domu, zabukuję bilet i spakuję- powiedział i ujął mnie pod ramię 
Po jakiś 25-u minutach byliśmy w domu. Nadal płakałam. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy na górę. Piotrek zabukował bilet. Lot miał odbyć się za godzinę. Po 20-u minutach byłam gotowa. Chłopak przekazał tylko wiadomość mamie i opuściliśmy dom. Po krótkim czasie znaleźliśmy się na lotnisku wszystko poszło sprawnie. Właśnie weszłam na pokład samolotu i zajęłam swoje miejsce. Było 3 minuty do odlotu kiedy obok mnie miejsce zajął Piotrek.
-Przecież bym Cię samej nie puścił w takim stanie- powiedział i otarł dłonią moje wilgotne policzki 
Podróż minęła spokojnie. Wysiedliśmy na lotnisku, które było do bólu zapełnione.
-Zaczekaj muszę zadzwonić do Marco- powiedziałam i wyciągnęłam telefon z kieszeni 
-Cześć Marco
-Cześć księżniczko
-W jakim szpitalu znajduję się Robert ?
-Leży w centrum na 8 piętrze pod dziewiątką 
-Dziękuję- odparłam i się rozłączyłam 
-I co ?
-Centrum jedziemy- odparłam i ruszyłam w kierunku postoju samochodów
Po około 15-u minutach byliśmy pod budynkiem. Wjechaliśmy na 8 piętro i wtedy zobaczyłam szyld z napisem ,,onkologia,, 
-Piotrek to nieprawda...To nie może być prawda 
-Uspokój się Marika 
-Piotrek on ma raka ?
-Kochanie potrzeba czasu. Nie martw się teraz tym. Najważniejszy jest Robert pamiętaj- powiedział i pchnął drzwi prowadzące na oddział 
Znaleźliśmy pokój z numerem 9. Drzwi były lekko uchylone. Popchnęłam je i moim oczom ukazał się śpiący Robert. Miał wpiętą kroplówkę i podłączone różne urządzenia. 
-Nie dam rady Piotrek- szepnęłam i odwróciłam głowę 
-Ależ dasz jesteś silną dziewczynką- odparł i mnie przytulił 
Podeszłam do łóżka i delikatnie chwyciłam jego dłoń.
-Jestem aniołku, słyszysz już jestem i zawsze będę-wyszlochałam
Siedziałam przy nim do późnej nocy. W końcu w sali pojawił się Piotrek. 
-Wszystko będzie dobrze- powiedział i spojrzał na Roberta 
W moich oczach znów pojawiły się łzy. Chciałam umrzeć. Było mi tak cholernie źle, Piotrek musiał to zauważyć i po cichu opuścił salę. 
-To niesprawiedliwe- szepnęłam i podeszłam do okna 
-Dlaczego zabierasz ludzi których kocham ? Dlaczego ?- zapytałam i spojrzałam w niebo
-Nienawidzę Cię rozumiesz ! Nienawidzę !-krzyknęłam i zaczęłam uderzać rękoma o ścianę
Z moich kostek wyciekł ciepły strumyk krwi.
-Marika uspokój się- powiedział Piotrek i złapał mnie za ręce 
-Nie chcę już żyć... Bez niego nie chcę już nic- powiedziałam i się rozpłakałam 
-Powiedziałaś że będziesz zawsze aniołku- usłyszałam szept, który dawał mi to upragnione ukojenie 
-Robert 
-Proszę Cię aniołku 
-Tak strasznie Cię kocham- po tych słowach z jego oczu spłynęły dwie nadzwyczaj słone łzy...

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Czy to koniec ? Sama jeszcze nie wiem... Chyba nie umiałabym pożegnać się z wami w ten sposób. Oczywiście nie obiecuję że zakończenie będzie szczęśliwe, ale mogę obiecać że jeszcze jeden rozdział na pewno będzie...
Szkoda że pewne sprawy uświadamiamy sobie dopiero wtedy gdy możemy je stracić ***


1 komentarz: