Byłam bezsilna kolejny etap w moim marnym życiu na którym nie mogłam zapanować. Biłam się z myślami każdy gest przypominał mi jego radosną twarz, jego oczy pełne ciepła i spokoju. Przez te kilka dni tak mi tego brakowało. A teraz wiem, że mogę to stracić już na zawsze. Ta myśl mnie przerażała. Nie wiedziałam jak sobie poradzę bez jego bliskości, czułości i tego pozytywnego spojrzenia na świat.
-Marika chcesz kawy ?
-Nie dziękuję- odparłam ocierając spływającą łzę
-Księżniczko ja wiem, że jest to dla Ciebie trudne, ale nie możesz ciągle o tym myśleć
-Reus przestań pieprzyć Ty nie byłeś przy szpitalnym łóżku kiedy Zuza umierała, nie widziałeś tego, nie wiesz co ona mi powiedziała, nie masz bladego pojęcia jak bardzo go kocham- wyszeptałam ostatkiem sił i upadłam na krzesło
-Dobrze przepraszam, ale to dlatego, że Cię kocham
-A Ty wiesz że dziewczyna Piotrka też zmarła na raka. Wpadł w narkotyki, alkohol, wylądował na odwyku
-Aż tak to przeżył ?
-Marco ja też tego nie przeżyję jak on, jak on
-Marika Robert wyzdrowieje. Oni jeszcze nie zrobili wszystkich badań, to nie jest do końca pewne może to jakaś cholerna pomyłka
-Obyś miał rację- powiedziałam i przełknęłam ślinę
Weszłam do sali i usiadłam przy szpitalnym łóżku. Patrzyłam na niego, takiego bezbronnego, całkiem innego niż codziennie. Chciałam mu powiedzieć jak bardzo mi go brakowało. Jak bardzo za nim tęsknie. I jak cholernie mi go brakowało. Wzięłam jego dłoń w moje.
-Jeszcze będzie dobrze, jeszcze zaświeci dla nas słońce, jeszcze świat będzie u naszych stóp, zobaczysz Robert- powiedziałam i uroniłam kilka łez nadal kurczowo ściskając jego dłoń
-Aniołku nie płacz jest wszystko dobrze. Ja jestem tylko zmęczony
-Robert to chyba nie jest tak
-Aniołku oczywiście że tak przytrzymają mnie tu jeszcze trochę i wszystko będzie jak dawniej
-Robert teraz nic nie będzie takie samo- odparłam i pocałowałam dłoń bruneta
-Marika o czym Ty mówisz ?
-Rober Ty...-nie dokończyłam bo do sali wszedł lekarz z pielęgniarkom
-Dzień Dobry czy mogłaby pani zostawić nas z pacjentem ?
-Tak oczywiście- powiedziałam i pocałowałam Roberta w czoło
Wyszłam powolnym krokiem trzepocząc rzęsami, aby nie rozpłakać się do reszty. Na korytarzu stał Marco od razu do mnie podbiegł.
-Wyprosili Cię ?
-Tak...Oni chyba chcą mu to powiedzieć. A jak się załamie ? Jak nie będzie chciał podjąć leczenia ? Jak mnie zostawi samą ?
-Przestań Robert to silny facet, nigdy nie odpuszcza, nigdy nie płacze, jest taki jak ojciec
-Właśnie a co z jego tatą ?
-Nie żyję, zmarł kiedy Robert miał zaledwie 16 lat, strasznie to przeżył
-To niemożliwe- zakończyłam kiedy otworzyły się drzwi
-Zrobiliśmy kompleksowe badania. Na razie wykazały one tylko guza w mózgu, musimy poczekać na resztę badań, aby sprawdzić czy nie ma przerzutów. Ale jesteśmy dobrej myśli. Badania będą dopiero za 2-3 tygodnie ponieważ zostały wysłane do Berlina. Nie ma sensu żeby pan Lewandowski tyle u nas leżał ponieważ jest dość silny, aby normalnie funkcjonować. Dodatkowo nie skarży się na żadne bóle. Zgłosi się po odbiór badań i wtedy zdecydujemy co dalej. Jeżeli wyniki nie wykażą przerzutów chcielibyśmy usunąć guza. To na razie tyle. Proszę być dobrej myśli to jest bardzo potrzebne pacjentowi- powiedział lekarz i podążył korytarzem wraz z pielęgniarkom
Nie czekając na słowa Marco weszłam do sali. Robert leżał z głową przechyloną na bok...,,Nie płaczę, jest silny, nie poddaje się,, gówno prawda jest tak samo słaby jak każdy w takiej sytuacji.
-Robert poradzimy sobie- powiedziałam przez płacz
-Sama w to nie wierzysz aniołku- przekręcił twarz i wtedy zobaczyłam w jego oczach łzy
-Wierzę i Ty też musisz, niedługo Cię wypiszą i zaczniesz żyć jak wcześniej
-Tak ze świadomością że mam to cholerstwo w mózgu
-Przecież nie możesz się poddać, nie możesz mnie samej zostawić
-Wiem to aniołku, chwila słabości to był szok jak się dowiedziałem Przepraszam Cię- zakończył a ja usiadłam przy jego łóżku.
I tak minął ten dzień jak i kolejne. On mówił że się nie podda, a ja udawałam że mu wierzę. Wiedziałam, że najchętniej już w tej chwili zacząłby płakać i mówić, że nie chcę żyć, ale ze względu na mnie jakoś się trzyma. I tak minęły cholernie długie dwa tygodnie. Robert dzisiaj wychodzi ze szpitala, ponieważ nie dostarczono jeszcze wyników, a leżeć też nie ma po co.
-Do widzenia panie Lewandowski mam nadzieję, że za tydzień będziemy się już żegnać z panem całkowicie zdrowym
-Tak też mam taką nadzieję !
Wyszliśmy ze szpitala i pierwsze co zrobiliśmy to skierowaliśmy się na stadion. Chłopcy mieli trening,a Robert chciał ich wszystkich zobaczyć. Weszliśmy przez ogromne drzwi i ruszyliśmy korytarzem prosto na murawę.
-Chcesz im powiedzieć ?- zapytałam łapiąc bruneta za rękę
-Muszę im to jakoś wyjaśnić, ale na wszelki wypadek trzymaj mnie za rękę- odparł z uśmiechem a ja dałam mu buziaka w policzek
Chłopcy biegali po boisku jak nigdy w ciszy i spokoju, nawet Jurgen na nich nie krzyczał tylko siedział z posępną miną przy bocznej linii boiska.
-Dzień Dobry trenerze
-Boże Robert jak dobrze że jesteś- krzyknął i przytulił piłkarza jak swojego własnego syna
-Robert !
-Lewy !
-Nareszcie !- zaczęli krzyczeć chłopcy i zbiegać się w stronę napastnika
Kiedy wszyscy już go wyściskali Robert chwycił moją dłoń. Wiedziałam, że chcę im o tym powiedzieć.
-Bo wiecie ja teraz nie trenowałem, bo to nie dlatego, że nie chciałem, bo wiecie ja- zaczął się jąkać, ale nikt mu nie ośmielił przerwać
-Bo to dlatego, że ja byłem w szpitalu
-To od tego, że zemdlałeś na treningu ?- zapytał Sahin
-Tak, ale to nie z przemęczenia. Dobra słuchajcie tylko proszę was nie użalajcie się nade mną bo i tak już mam tego dosyć...-po tych słowach każdy miał na twarzy wyrysowany smutek
-Oj żartowałem wracajcie do treningu, to tylko przemęczenie taki żart- odparł z uśmiechem i ponaglił, a by poszli kontynuować trening
-No słyszeliście chłopcy nic groźnego wracamy do gry- krzyknął Kloop i spojrzał porozumiewawczo na Roberta
-Słuchaj nie musisz im mówić oni wszystko rozumieją. Przecież jesteśmy rodziną. Co nie brat ?- powiedział Marco podchodząc na niebieskookiego mężczyzny
-Jasne, że tak brat- odparł i poklepał go po ramieniu
Po chwili siedzieliśmy już z Jurgenem obok linii i obserwowaliśmy trening.
-Mi oczu nie zamydlisz Robert mów co się dzieję
-Ale trenerze naprawdę nic
-Robert wydaję mi się, że powinien wiedzieć-szepnęłam mu do ucha
-Okey już. Bo trenerze chodzi o to, że ja nie wiem jak to powiedzieć
-Tak po prostu wyrzuć to z siebie
-Ja mam raka...Przepraszam muszę już iść-odparł niespodziewanie wstając i ruszając w kierunku wyjścia
-Nie jesteś z tym sam. Słyszysz ? My Cię będziemy wspierać, nie będziesz przez to przechodził sam. Robert prawdziwy mężczyzna też czasem płacze- powiedziałam i otarłam spływającą łzę
-Kocham Cię i nie chcę Cię stracić
-Nie stracisz- odparłam i pocałowałam bruneta po czym opuściliśmy murawę
Poszliśmy do jego domu. Od progu nasze usta były złączone, a myśli biegały jak oszalałe.
-Marika ja nie mogę..Nie chcę Cię skrzywdzić
-Robert co Ty opowiadasz..Możesz..Kocham Cię- powiedziałam i znów przylgnęłam do ciała mężczyzny
Minął tydzień w końcu nadszedł dzień odebrania wyników. Pojechaliśmy z Robertem do szpitala.
-Dzień Dobry nazywam się Robert Lewandowski dzisiaj miałem przyjechać po odbiór badań
-Tak proszę do gabinetu na wprost
Robert wszedł sam, a ja z niecierpliwością czekałam na niego na korytarzu. Po jakichś 30-u minutach pojawił się w drzwiach.
-Aniołku dzisiaj wieczorem mam operację. Tak strasznie się boję
-Kochanie nie ma czego. Jestem przy Tobie wszystko będzie dobrze, zobaczysz wyjdziesz z tego
-Dziękuję Ci bez Ciebie nie dał bym rady
-Nie dziękuj po prostu mnie nie zostawiaj
-I Promise
-Musisz zostać już w szpitalu ?
-Tak więc jakbyś mogła to przywieź mi parę rzeczy. Proszę kluczyki. Tylko jedź ostrożnie błagam Cię
-Dobrze będę za pół godziny
-Czekam aniołku- odparł i pocałował mnie w czoło
Zjechałam na parter i wyszłam szybkim krokiem na parking. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu. Niestety zatrzymała mnie pewna ważna wiadomość dlatego zadzwoniłam do Roberta i przekazałam, że jednak będę później. Punkt 18:00 zjawiłam się pod szpitalem. Wjechałam na 8 piętro i skierowałam się w stronę sali numer 9. Otworzyłam drzwi i łzy same zaczęły wypływać z moich oczu.
_________________________________________________________________
To był ostatni ,,rozdział,, jeszcze tylko epilog i KONIEC ;/
Nie chcę tego, ale zawsze jest początek i jest koniec...
Strasznie zżyłam się z tymi opowiadaniami i strasznie będę za nimi tęskniła...
Oczywiście mam zamiar zacząć pisać nowe, ale jeszcze dokładnie nie mam pomysłu na bohaterów i całą tą historię...
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę udanych wakacji <jeszcze>...
Epilog pojawi się 30 sierpnia :*
Zostało 22 dni dacie radę mordki <3
Kocham Was bardzo mocno :*